Najciekawsze Potterwątki pominięte przez filmowców
Jeśli w młodości zaczytywałeś się w powieściach o Harrym Potterze, z pewności nie raz w czasie oglądania ekranizacji jego przygód zdarzyło Ci się pomyśleć „szkoda, że tu nie ma tej sceny co w książce”. Ostatecznie każdy film ma pewne ograniczenia czasowe, więc nie wszystko można było przenieść na ekran. Przed Wami zbiór najciekawszych wątków pominiętych w filmach!
POŻEGNANIE Z DUDLEYEM
Na rozgrzewkę coś krótkiego. Przed Państwem jeden z najbardziej poruszających momentów całej serii, może chwycić za serca nawet tych, którzy nie płakali na „Królu Lwie”: pożegnanie z Dursleyami. Zasadniczo stosunek Dursleyów do swojego osieroconego krewniaka jest mieszanką pogardy i strachu przed magicznymi mocami, które rodzą przemoc psychiczną wobec chłopaka. Przez wiele lat byliśmy karmieni wizerunkiem Wielkiego De, brytyjskiego odpowiednika naszego osiedlowego Seby, który wraz ze stadem swych kumpli atakuje słabsze dzieciaki.
I wtem wchodzi Dudley, który opuszczając dom na Privet Drive żegna Harry’ego słowami „Wcale nie uważam, że jesteś nikim”. Czy to naprawia jego wizerunek i generalnie jesteśmy kwita za te wszystkie lata przemocy? Oczywiście nie, niemniej jednak jest to ładna próba rehalibilitacji tej postaci i wielka szkoda, że Dudziaczek nie dostał swoich pięciu minut w ostatniej części. No i wiecie, spotkania wuja Vernona z magami za każdym razem stanowią wspaniałe przeżycie – wystarczy wspomnieć wyprawę Weasleyów do zamurowanego kominka Dursleyów. Z jakiegoś powodu jednak twórcy filmowi postanowili nam takie drobne radości odebrać.
PĘKALA I MĄDRALA WŚRÓD BEZGŁOWYCH
Uprzykrza życie uczniom i nauczycielom Hogwartu, a woźnego wręcz doprowadza do rozpaczy. Mowa oczywiście o Irytku, poltergeiście, którego regularnie spotykamy na kartach powieści. Wystarczy chwila nieuwagi i można stać się ofiarą jego psot albo bohaterem bardzo sympatycznej, rymowanej piosenki. Jest tym bardziej uciążliwy, że nie słucha nikogo poza Krwawym Baronem. To nie tak, że jest jakoś specjalnie potrzebny fabularnie – chodzi jednak o pewien sposób budowania magii w świecie, który zdecydowanie warto byłoby zobaczyć. Ostatecznie Irytka możemy spotkać wędrując po zamku w komputerowych przygodach Pottera.
Kolejnym niedocenionym spośród duchów jest Sir Nicholas de Mimsy-Porpington, znany lepiej jako Prawie Bezgłowy Nick (dla Ciebie Sir Nicholas, chłopcze!). W „Komnacie Tajemnic” spotykamy się z jego rozterkami dotyczącymi nieudanej dekapitacji. W końcu Wy też bylibyście przygnębieni, gdybyście po otrzymaniu czterdziestu pięciu ciosów toporem w szyję nie spełniali warunków Polowania Bez Głowy. Chcąc pomóc Nickowi, Harry i przyjaciele wybierają się na przyjęcie w rocznicę śmierci, gdzie spotykamy Irytka, Jęczącą Martę i śmietankę towarzyską bezgłowych jeźdźców. Szkoda, że wątek ten został całkowicie pominięty, bowiem o problemach dręczących społeczności duchów nikt już właściwie nie myśli.
JAK STRACIĆ PRZYJACIÓŁ I ZRAZIĆ DO SIEBIE RODZINĘ
A teraz na poważnie, czyli temat, który nie powinien być ignorowany – grubość denek w kociołkach! W końcu co roku liczba przecieków zwiększa się o 3%, tymczasem każdy kolejny scenarzysta wolał to przemilczeć. Wyobraźcie sobie, że z pomocą podręcznika Księcia Półkrwi Potter przyrządza doskonały wywar żywej śmierci, ale korzysta z kociołka o zbyt cienkim dnie. Ten podczas kilku lat zajęć zużywał się coraz bardziej, aż w końcu całkiem się przedziurawia i dochodzi do tragedii. Na szczęście los postawił przed nami Pana Marudę, niszczyciela niestandaryzowanych kociołków i pogromcę przecieków denek. Percy Weasley stoi na straży zasad i wykonuje swą pracę skrupulatnie, nie przejmuje się przy tym ciągłymi docinkami ze strony swych braci.
Percy ma jednak swoją mroczną stronę… Poświęcając się pracy w Ministerstwie Magii, odcina się od własnej rodziny, która otwarcie popiera majonez kielecki Pottera. Tak niepożądane powiązania mogą mieć przykre konsekwencje dla jego kariery. Cała ta sytuacja – ciągnąca się przez kolejne tomy powieści – stanowi najlepszy dowód na to, jak bardzo Voldemortowi udało się podzielić świat czarodziejów. Zamiast zjednoczyć się przeciwko wrogowi, Ministerstwo Magii wolało wyprzeć problem i zrobić z Harry’ego mąciciela, który chce zabłysnąć kłamiąc o powrocie Czarnego Pana.
TYLKO NIE ZNOWU TA WESZ
Pamiętacie, co działo się ze Zgredkiem między „Komnatą Tajemnic” a ostatnią częścią? Odpowiedź jest bardzo prosta, pracował w Hogwarcie ZA WYNAGRODZENIEM, powodując tym zgorszenie u swoich pobratymców. Okazuje się bowiem, że szkolna kuchnia stanowi królestwo skrzatów domowych, które z radością (oraz całkowicie nieodpłatnie) przygotowują wspaniałe posiłki dla uczniów i nauczycieli. Hermiona postanawia zatem poprawić sytuację tych stworzeń zakładając Stowarzyszenie Walki o Emancypację Skrzatów Zniewolonych – a jak Hermiona się do czegoś bierze, to jest to pełna profeska, zaczynając od statutu i plakietek po działania na rzecz poprawy sytuacji skrzatów, na szyciu czapek kończąc. To rzadki w tej serii książek przejaw problemu społecznego oraz próby jego rozwiązania. Temat nierównego traktowania różnych istot przewija się w kolejnych częściach, wspominane są chociażby bunty goblinów czy pertraktacje z olbrzymami, które zostają namówione przez Voldemorta do współpracy. Najwyraźniej świat czarodziejów nie był świadom, jak wiele może stracić, nie uznając praw innych istot.
W Hogwarcie spotykamy też Mrużkę, która po zwolnieniu ze służby u Croucha popada w rozpacz i alkoholizm. Widzimy więc, że „praca” skrzatów stanowi dla nich samych cel życia, a zadowolenie panów jest najwyższą wartością, źródłem satysfakcji. Do Mrużki jeszcze wrócimy, na razie wspomnę tylko, że jest to bardzo ważna postać dla rozwoju wydarzeń „Czary ognia”, z jakiegoś powodu została jednak wycięta z filmowych przygód.
Ostatnim ze znanych nam z powieści skrzatów jest Stworek – złośliwy, pełen nienawiści skrzat rodziny Blacków, który pomagając Bellatriks i Narcyzie przyczynia się do śmierci Syriusza. Miły akcent stanowi przemiana Stworka w ostatniej części – ze złośliwego, pełnego nienawiści skrzata wychodzi przemiły, oddany Harry’emu sługa. W czym tkwi sekret? W niesamowitej nagrodzie za pracę? Nie! Wystarczył drobny gest – Harry podarował Stworkowi medalion należący do jego ukochanego pana, zmarłego przed laty Regulusa Blacka. Zachowanie skrzata zmienia się o 180 stopni: nie tylko podejmuje swoje standardowe obowiązki takie jak sprzątanie czy gotowanie (dwudaniowe obiady i pyszne desery, tak trzeba żyć!) ale też zmienia swoje zachowanie wobec naszych głównych bohaterów – dotychczas zdrajców krwi i szlamy.
TAJEMNICE RITY SKEETER
Co prawda Rita w filmie się pojawia, ale stanowi zaledwie cień swojego książkowego oryginału – wyjątkowo wścibskiej i doskonale poinformowanej dziennikarki Proroka Codziennego. Pomimo zakazu wstępu na teren szkoły, kobiecie udaje się opisać wiele ciekawostek. Skąd wzięła informacje, że matka Hagrida jest półolbrzymką? Albo że Potter wybiegł z klasy w czasie wróżbiarstwa? Żodyn nie wie. Żodyn! Koniec końców Hermiona (jak zawsze ona, nic by bez niej nie zrobili, ale to temat na osobny artykuł) domyśla się, że Rita jest niezarejestrowanym animagiem pod postacią… żuczka.
Ulubienica wszystkich powraca w piątej części, jednak już zdecydowanie mniej efektownie – jej jedynym zadaniem jest przeprowadzenie wywiadu z Harrym. Dzięki tej rozmowie udaje się pokazać światu jego punkt widzenia na to, co się dzieje w świecie czarodziejów. Nie ma się jednak co dziwić, że wyjątkowo Rita nie podkłada mi świni. Po pierwsze dziennikarka nie może wrócić do dawnego stylu, gdyż grozi jej ujawnienie niezarejestrowanej umiejętności transmutacji w owada. Poza tym nie było potrzeby dłużej jej antagonizować, w końcu mamy już Dolores Umbridge!
SŁUŻBA ZDROWIA W MAGICZNYM ŚWIECIE
Skoro mowa o „Zakonie Feniksa”, wypada wspomnieć także o Szpitalu Świętego Munga, gdzie po ataku węża trafia ranny Artur Weasley. Podczas odwiedzin w klinice, nasi bohaterowie spotykają wyjątkowego pacjenta: kawalera Orderu Merlina Trzeciej Klasy, honorowego członka Ligi Obrony przed Czarną Magią i pięciokrotnego laureaat nagrody Najbardziej Czarującego Uśmiechu tygodnika „Czarownica”. Tego pana nie trzeba nikomu przedstawiać, chodzi oczywiście o Gilderoya Lockharta! Ulubieniec publiczności dalej nie pozbierał się po rykoszecie zaklęcia zapomnienia sprzed kilku lat i niestety – dla własnego bezpieczeństwa – musi przebywać w zamknięciu. Bardzo chętnie rozdaje jednak autografy, istnieje więc cień szansy, że jeszcze kiedyś wróci do siebie.
Spotkanie z byłym nauczycielem doprowadza nas do innego ważnego punktu – poznajemy rodziców Neville’a. Z poprzedniej części wiemy już, że byli aurorami torturowanymi przez popleczników Voldemorta, dopiero teraz możemy jednak zobaczyć pełną tragedię tej rodziny. Chłopak od dziecka wychowywany jest przez babcię, zaś jego rodzice wegetują w szpitalu na oddziale Urazów Pozaklęciowych i nie mogą w normalny sposób komunikować się ze światem. W prezencie od swojej mamy Neville otrzymuje papierek od gumy – to zdecydowanie jeden z najsmutniejszych momentów całej serii, uświadamia nam, że nie tylko Potter został pozbawiony dzieciństwa z rodzicami. Co ciekawe, zgodnie z Przepowiednią obaj chłopcy mieli równe szanse, by zostać tym, który „ma moc pokonania Czarnego Pana” – urodzili się pod koniec lipca, a ich rodzice trzykrotnie oparli się Voldemortowi.
VOLDEK ORIGIN STORY
Myślodsiewnia to wspaniałe urządzenie i wielokrotnie w całej sadze pomaga Dumbledore’owi uporządkować fakty, zaś dla Harry’ego stanowi przede wszystkim cenne źródło informacji (i okazjonalnie – możliwość podglądania ludzi w ich wspomnieniach). Pokazuje nam także genezę Lorda Voldemorta i jego przemianę na przestrzeni lat. Dowiadujemy się więc, dlaczego tak bardzo nienawidzi mugoli, a przede wszystkim – czemu aż tak przeraża go śmierć, że gotów jest przejść bolesny proces by zapewnić sobie nieśmiertelność. To dzięki myślodsiewni poznajemy historię matki Toma Riddle’a oraz niegdyś wielkiego rodu czarodziejów, z którego pochodzą. Wyjaśnia się także, czemu Voldi ukrył medalion z horkruksem na wyspie pośrodku niczego (choć takie miejsce samo w sobie stanowi niezły argument, to przede wszystkim ma ono związek z dzieciństwem Riddle’a). Dlaczego tak wiele z tych wspomnień nie znalazło się w filmowej wersji „Księcia Półkrwi”? A no tak, trzeba było upchnąć więcej teen dramy, więc czasu starczyło tylko na jedno wizytę w sierocińcu i wyciąganie wspomnień ze Slughhorna.
BO TAM BYŁO CIEMNO, A TO BYŁA MATKA TAMTEGO…
… czyli mój absolutny numer 1 wśród wątków skróconych lub pominiętych. Chodzi o dzieje rodziny Crouchów, które w ekranizacji „Czary Ognia” został mocno uszczuplone. Tak naprawdę domyślamy się tylko, że trafił do Azkabanu. Pomijamy tym samym cały rodzinny dramat, w którym udział biorą wszyscy członkowie rodziny wraz ze wspomnianą wcześniej skrzatką Mrużką.
Ale po kolei! Barty Jr rzeczywiście trafia do Azkabanu, skąd udaje mu się uciec dzięki rodzicom – matka jest już umierająca i przed śmiercią zamienia się miejscami z synem. Nie jest to trudne: wypijają doskonale nam już znany eliksir wielosokowy, zaś dementorzy nie są w stanie wyczuć między nimi różnicy. Junior trafia do aresztu domowego, gdzie znajduje się pod opieką Mrużki. Tak mijają lata aż Dzieciak w nagrodę za dobre zachowanie – pod peleryną niewidką oczywiście – jedzie z ojcem na finał Mistrzostwa Świata w Quidditchu. Jak już dobrze wiemy, dochodzi tam do grubej rozróby. W efekcie Barty wystrzeliwuje znak Śmierciożerców z różdżki Pottera, a Mrużka zostaje zwolniona za niedopilnowanie podpopiecznego. Koniec końców to Crouch Senior trafia pod działanie Imperiusa i zaczyna znikać z życia społecznego – przesyła jedynie instrukcje swojemu dzielnemu asystentowi, Weatherby’emu. A przecież to nie wszystko! Cała ta historia zawiera jeszcze zaginięcie pracownicy Ministerstwa Magii, zaatakowanie Wiktora Kruma zaklęciem, pocałunek dementora i parę innych smaczków. Jeśli nie pamiętacie już dziejów losu rodziny Crouchów, to przeczytanie „Czary Ognia” brzmi jak doskonały plan na zimowe wieczory!
Wątków, które mogłyby się znaleźć w filmach jest oczywiście więcej – nie zapominajmy chociażby o sir Cadoganie, dzielnym zastępcy Grubej Damy czy o uroczej historii niechęci i porozumieniu pomiędzy panią Weasley i Fleur (zwanej pieszczotliwie Flegmą). Gdyby tak jeszcze upchnąć tam postać Ludo Bagmana i jego krętactwa albo… no właśnie, można tak jeszcze sporo wymieniać. A jakich wątków Wam brakowało najbardziej w filmach?