5 europejskich piłkarzy, którzy odnaleźliby się w świecie Tolkiena
Już niedługo całą Europę ogarnie piłkarskie szaleństwo. Zawodnicy będą się przemieszczać od Baku po Londyn (co oczywiście ma mnóstwo sensu podczas pandemii), by zdobyć miano najlepszej drużyny na Starym Kontynencie, a przyglądać się będą temu miliony kibiców. To ten wspaniały czas, gdy oficjalną flagą Rzeczpospolitej Polskiej staje się flaga z Tyskiego, a w naszym narodzie pojawia się 40 milionów trenerów, którzy powołaliby Dudka. My też spróbujemy się temu szaleństwu poddać. I choć w Śródziemiu nie kopano palantirów, a najsłynniejszym kopnięciem z ekranizacji Władcy Pierścieni jest to, po którym Viggo Mortensen łamie palec, to postaramy się udowodnić, że niektórzy piłkarze całkiem nieźle odnaleźliby się w świecie wykreowanym przez J.R.R. Tolkiena.
N’Golo Kanté – hobbit
Niepozorny francuski pomocnik to w tej chwili jeden z najlepszych i najbardziej utytułowanych piłkarzy na świecie. No i ma też kilka cech, które jak nic sprawiają, że idealnie nadawałby się na hobbita. Przede wszystkim dość niski wzrost i bijąca na odległość skromność. Na pierwszy rzut oka nie wygląda więc na kogoś, kogo należy się specjalnie obawiać. To jednak złudne wrażenie. W walce jest bardzo sprytny oraz nieustępliwy i niczym prawdziwy włamyhobbit potrafi odebrać każdą piłkę tak, że przeciwnik zorientuje się w całej sytuacji dopiero po fakcie. Do tego praktycznie się nie męczy. A poza tym ceni sobie spokojne życie i poza boiskiem nie rzuca się w oczy. Rzadko też podkreśla swoje zasługi i woli być w cieniu kolegów z drużyny. Ci jednak niesamowicie go cenią, bo wiedzą, że bez niego odnoszenie zwycięstw byłoby znacznie utrudnione.
Cristiano Ronaldo – czarodziej
Niczym Gandalfa czy Sarumana zna go praktycznie każdy na świecie. Z jego zdaniem liczą się wszyscy trenerzy, którzy pomimo posiadania niemal nieograniczonej władzy wiedzą, że to on ma praktycznie zawsze rację. Nie boi się nawet ich wyręczać, jak miało to miejsce podczas finału Euro 2016. To właśnie jego, ze względu na umiejętności, najbardziej obawiają się przeciwnicy. Portugalczyk w każdej akcji potrafi wyczarować niesamowite fajerwerki i w pojedynkę doprowadzić do zwycięstwa. Ma jednak ten problem, że uwielbia brać całą odpowiedzialność na siebie. W związku z tym, w przypadku neutralizacji przez przeciwnika lub braku obecności na boisku jego zespół ma problem i nie wie, co robić. I to pomimo obecności wielu innych sław.
Luka Modrić – elf
Pomimo dość zaawansowanego wieku wygląda na znacznie młodszego. Na boisku widzi więcej niż inni. Dzięki temu potrafi niejako przewidzieć ruchy przeciwnika i posłać idealnie wycelowane piłki, które budzą popłoch w szeregach przeciwnika. Jego ruchy cechują się zaś dużą gracją i elegancją, przy jednocześnie niczym niezachwianą pewnością siebie. Wydaje się wręcz, że potrafi się poruszać niemal bezszelestnie. Gdy trzeba, nie unika też twardej walki wręcz, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się nieco delikatny. No i z daleka można go rozpoznać dzięki charakterystycznej fryzurze.
Sergio Busquets – ent
Wysoki, smukły i dostojnie się poruszający – piłkarz niemal żywcem wyjęty z Fangornu. Jedyną różnicą jest technika. Choć nie wikła się w rajdy przez pół boiska i strzały przewrotkami, trudno nazwać go drewnianym. Na boisku odznacza się dużym spokojem i brakiem pośpiechu. Zdecydowanie unika pochopnych zachowań i raczej z rzadka podejmuje decyzje o przejściu do ataku, co dla wielu stało się powodem do krytyki. Złośliwi twierdzą, że jego czasy już minęły, a dobra forma Hiszpana stała się już tylko legendą. Faktem jest, że zawodników tego typu coraz trudniej spotkać na świecie.
Giorgio Chiellini – krasnolud
Ok, wizualnie może mu daleko do choćby Gimliego. Wysoki, ogolony na zapałkę i bez brody nie mógłby być mniej podobny. Pod względem stylu gry jednak pasuje idealnie. Włoskich obrońców można zasadniczo zaliczyć do dwóch gatunków – eleganckich dżentelmenów, dla których wślizg to powód do wstydu, i zabijaków, którzy wyznają zasadę, że piłka i przeciwnik mogą przejść, ale nigdy razem. Chiellini zalicza się do tego drugiego typu. Zawsze szukający okazji do bitki, nie bawiący się w uprzejmości. Nie okazałoby się wielkim zaskoczeniem, gdyby liczył sobie sfaulowanych przeciwników podczas meczu. To ten przypadek piłkarza, którego wszyscy chcą mieć w drużynie i przeciwko któremu za żadne skarby nie chcą grać. Poza boiskiem jest bardzo sympatycznym człowiekiem, którego ponoć nie da się nie lubić. A do tego ukończył studia ekonomiczne, więc pewnie zna się na kasie jak każdy szanujący się krasnolud.
Oczywiście znalazłoby się też kilku kandydatów na orków, ale nie mamy zamiaru nikogo szkalować. A kto waszym zdaniem najlepiej odnalazłby się w Śródziemiu? Dajcie nam znać!