Festiwal Fantastyki 13-15.06.2025 Poznań
pl
Goście Kup bilet

Niesprzyjająca spacerom aura sprzyja… oglądaniu seriali. Oto propozycje dłuuugich produkcji na ponure, zimowe wieczory!

Zimowe wieczory mają do siebie to, że zapadają szybko i są mało zachęcające do podejmowania aktywności poza ścianami ciepłego mieszkania, prawda? Wizja zmarzniętych dłoni, stóp i nosów sprawia, że żadne plany na wieczór nie są tak atrakcyjne jak kocyk, ciepła herbatka, dobra książka lub… serial, który pochłonie nas na dłuższy czas. 

Nie ukrywam, że wychodzę z kontrowersyjnego założenia, że na jesienno-zimowo-wiosenne wieczory świetnie nadają się tasiemcowate produkcje, na które składa się przynajmniej kilka (jeśli nie kilkanaście!) sezonów, a każdy z nich ma przynajmniej kilkanaście około godzinnych epizodów. Wtedy nie muszę po dwóch lub trzech wieczorach szukać kolejnego tytułu, który mógłby mnie zainteresować i niepotrzebnie spędzać czas na przeglądanie stron z recenzjami lub ocenami albo bez przekonania przeszukiwać ofertę serwisów streamingowych, by za krótszy niż dłuższy czas powtórzyć ten rytuał. 

Niniejszym zatem ostrzegam, że poniższe zestawienie seriali składa się w dużej mierze ze z produkcji, których nie anulowano po drugim lub trzecim sezonie, historia jest długa (może nawet rozwlekła), a liczba sezonów skutkuje tym, że fani mogą się spierać o to, od którego momentu zaczyna się “kaszana” i gdzie jest granica, do jakiej warto oglądać…

Nie z tego świata, w jedynych piętnastu sezonach

… i doskonale wiedziałam, że wszyscy świetnie zdawaliście sobie sprawę z tego, że po tak przydługim wstępie w niniejszym zestawieniu nie mogło zabraknąć tego konkretnego tasiemcowatego serialu. Zwłaszcza, że sama jestem aktualnie w trakcie oglądania go po raz tysiąc dwieście dwudziesty siódmy, tym razem próbując w końcu dotrwać do końca piętnastego sezonu i poznać zakończenie tej historii (a – uwierzcie! – miałam do niej przynajmniej kilka podejść i kilka pierwszych sezonów znam bez mała na pamięć).

Niemniej, wracając do Nie z tego świata (świetnie znanego też publiczności pod oryginalnym tytułem: Supernatural). 

Z początku ten amerykański serial dark fantasy, stworzony przez Erica Kripkego opowiada historię dwóch braci – Sama i Deana Winchesterów – których matka dawno temu zginęła w tajemniczym pożarze, a ich ojciec postanowił rozwikłać zagadkę jej śmierci. W wyniku swojego wścibstwa i ogromnej determinacji odkrył, że potwory spod łóżka nie są niewinnym wymysłem dzieci, które boją się zostać same przy zgaszonym świetle. Okazało się bowiem, że w ciemności faktycznie kryje się niebezpieczeństwo: wendigo, wampiry, wilkołaki, duchy, zmory, demony i inne maszkary, czyhające na niczego niespodziewające się ofiary i jedynie nieliczna grupa wtajemniczonych osób (nazywających się Łowcami) zdaje sobie z tego sprawę. Owszem, nasi bohaterowie należą do tej niedocenianej i żyjącej na granicy społeczeństwa grupy.

 
Sam serial zaczyna się od rodzinnych problemów, ojciec chłopaków znika bowiem na jednym z polowań bez żadnych informacji, więc Dean postanawia poprosić o pomoc młodszego brata i razem ruszyć na poszukiwanie zaginionego rodzica, który chyba nieszczególnie chce być znaleziony. W drodze polują na inne potwory i ratują życia przypadkowym osobom, przeżywają swoje własne dramaty i problemy, by z każdym kolejnym sezonem stawka, o którą walczą… rosła odwrotnie proporcjonalnie do liczby ich przyjaciół. Z początku chodzi tylko o odnalezienie ojca, później o powstrzymanie kolejnej wizji końca świata, by na koniec… no właśnie! Przede mną wciąż dwa i pół sezonu, więc z czystym sumieniem mogę Was zapewnić, że Supernatural zajmie sporą część zimowych wieczorów (zaczęłam w listopadzie!).

Haven, czyli może Was zaskoczyłam

Nie wiem jak wielu z Was miało okazję usłyszeć tę produkcję lub ją zobaczyć, jednak kilka lat temu była dla mnie całkiem ciekawym odkryciem – dość krótka seria (w porównaniu do poprzedniej pozycji w tym zestawieniu wszystko będzie niedługie, wiem), składająca się z pięciu sezonów z akceptowalną liczbą epizodów w każdym z nich (z wyjątkiem ostatniego, on jest bowiem “odrobinę” dłuższy). Możliwe, że właśnie to jest powodem, dla którego moja przygoda z tym serialem zacznie się ponownie, gdy tylko uporam się z poprzednim tasiemcem, mój pęd do poznania tej historii wyhamował bowiem na kilka odcinków przed finałem piątego sezonu. 

Specyficzna mieszanka dramatu, kryminału, fantasy i odrobinki horroru sprawia, że ten kanadyjski serial wzbudza ciekawość już od pierwszego odcinka, a potem – jak mogłoby być inaczej – napięcie już tylko rośnie. Sam Ernst i Jim Dunn luźno oparli swoją produkcję na powieści Stephena Kinga – Colorado Kid, co zdecydowanie podbiło moją ciekawość na tyle, że sięgnęłam po serial, jednak nie miałam okazji zapoznać się z książką autora. A pewnie powinnam to zrobić z czystej ciekawości. Niemniej, Haven świetnie sprawdza się jako produkcja telewizyjna – wciąga, angażuje i sprawia, że kolejne odcinki ogląda się z zainteresowaniem, bo intryga jest naprawdę… fantastyczna. 

O co jednak tak właściwie chodzi we wspomnianym serialu? Młoda i dociekliwa agentka FBI o tajemniczej przeszłości – Audrey Parker – w wyniku prowadzonego śledztwa trafia do tytułowego miasteczka, które skrywa w sobie niejedną tajemnicę. Kobieta odkrywa w sobie pewną otwartość na zjawiska paranormalne, która pomaga jej z plagą nadprzyrodzonych wydarzeń, z jakimi boryka się małe miasteczko w stanie Maine. W trakcie kolejnych śledztw stara się dowiedzieć, co stoi za pojawiającą się co jakiś czas serią dziwnych wydarzeń oraz tym, że mieszkańcy zyskują dziwne, często zabójcze zdolności. Czy jej się to uda? O tym zdecydowanie musicie przekonać się sami.

Zaskoczeni?

Seriale są tylko dwa – wiem doskonale – ale za to jakie! Takie, które z pewnością zajmą Wam kilkadziesiąt wieczorów (jeśli nie więcej!). Owszem, mogłabym polecić Wam jeszcze kilka pozycji, ale… po pierwsze, ten tekst z moją tendencją do rozpisywania się rozrósłby się do niebotycznych rozmiarów, a dwa, idę o zakład, że większość nowości, które pojawiają się regularnie na znanych platformach streamingowych doskonale znacie i jesteście z nimi na bieżąco. No i – najważniejsze – wrócę tu pewnie za jakiś czas z kolejnymi propozycjami dla serialoholików!

Awatar autora

O autorze

Martyna Halbiniak

Twierdzi, że nie śpi, bo sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Jest też zdania, że czekolada nie pyta - ona po prostu rozumie. Wieczna studentka z wrodzoną niechęcią do dorosłości, bo lubi się ze swoim wewnętrznym nerdem... tfu, dzieckiem. Z zapałem godnym lepszej sprawy przetwarza kawę na literki. Lubi rodzynki w serniczku i cynamon w jabłeczniku.