Herezja Horusa i Warhammer 30k – gdzie zaprowadzi nas nadmierna troska o ludzkość?
“Ludzkość musi przetrwać za wszelką cenę.”
To zdanie poniosły na sztandarach zbrojne zastępy w odległej przyszłości fantastyki naukowej – Blakeiści z Battletecha, Space Marines z Warhammera oraz armie dynastii Atrydów z Diuny. Zastanówmy się nad tym jak troska o nasz gatunek, skryta pod płaszczem państwowej ideologii, doprowadziła do wojny ostatecznej conajmniej jedno z tych trzech uniwersów.
Kilka słów wprowadzenia do settingu Warhammera 40 000 i Herezji Horusa
Autor pozwolił sobie skupić ten esej na świecie Warhammera 40k, zarówno ze względu na dobrą jego znajomość, jak i wyjątkową prostolinijność narracji. Kluczową postacią tego uniwersum jest Imperator, a w zasadzie jego doczesne szczątki. Niegdyś najpotężniejszy psionik*, ludzkiej rasy, zdolny do czynienia cudów daleko przekraczających te znane z przekazów biblijnych. Dziś ciało, którego serce bije w rytmie wybijanym nie przez sekundy, lecz cykle księżyca. Osadzony na złotym tronie, będącym w gruncie rzeczy połączeniem respiratora oraz anteny nadawczej, przez ostatnie 10000 lat nie podjął niemal żadnej interakcji ze swoim ludem, za wyjątkiem wysyłania w przestrzeń sygnału Astronomicanu – jedynego światła zdolnego być latarnią dla kosmicznych podróży. To dzięki jego, zarazem żałosnej i uświęconej, egzystencji ludzkość jest w stanie przemieszczać się przez galaktykę z prędkością nadświetlną. Blask astronomicanu wyznacza stały punkt w szalejącej przestrzeni Immaterium – alternatywnego wymiaru, gdzie szaleją bóstwa chaosu oraz demony, a odległości i czas tracą sens. To w tej kipieli absurdu zanurzają się okręty Imperium, by móc nieść ludzkim światom życiodajny pokarm, światło Imperatora oraz miecz osądu – z naciskiem na to ostatnie. Bez punktu odniesienia jakim jest planeta Terra, na której spoczywa Imperator, a która stanowi latarnię dla podróży w osnowie, żegluga międzygwiezdna zamarła by, a Imperium rozpadło się w niezdolne do samodzielnego przeżycia mikro-państewka.
Początek Imperium
Jednak Imperator był niegdyś nienazwanym bogiem swojego ludu i wciąż nim pozostaje, zdeifikowany przez Eklezjarchię – jego oddanych kapłanów. Jak to możliwe, że sprawy przybrały dla niego tak tragiczny obrót?
W okolicach 30 milenium ludzkość była rozproszonym ludem, który nie otrząsnął się z wojny wywołanej buntem myślących maszyn. Zabieg ten zostanie wprowadzony również w Diunie, choć tam stanowić będzie jedno z centrów narracji, podczas gdy tu jest jedynie wprowadzeniem do settingu. Pogrążone w technobarbarzyństwie światy zdominował nowy watażka, który dzięki wsparciu swoich genetycznie ulepszonych wojowników, postawił wszystkich ludzi przed ultimatum – poddać się jego wizji, odrzucić wszelką formę religijności i dołączyć do rodzącego się imperium lub zakończyć swoją egzystencję pod stalowym butem pancerzy wspomaganych. Warto tu podkreślić, że Imperator, pomimo swojej boskiej aparycji, był bardzo przekonany co do swojej wizji państwa laickiego – a laicyzację zamierzał egzekwować metodami dalece niehumanitarnymi.
Ziarna Herezji zostały zasiane
Z tylko sobie znanych powodów, Imperator stworzył również 20 Prymarchów – dowódców dla jego wojsk, z których każdy stanowił genetyczny wzór dla legionu wojowników, ustanawiając tym samym swoistą dynastię: Cesarza, jego dwudziestu cudownych synów – książąt oraz niezliczone zastępy genetycznych wnuków. Ci wojownicy mieli kontynuować jego Wielką Krucjatę – ostateczną wojnę ludzkości, która miała zjednoczyć wszystkich ludzi pod jednym sztandarem i na zawsze podporządkować jej całą galaktykę. Jednak władca ludzkości skrywał pewien sekret, którym nie podzielił się nawet ze swoimi spadkobiercami, a który był źródłem jego nieskrywanej antypatii do jakiejkolwiek formy religii. Imperator wiedział, że w osnowie czają się siły o boskiej mocy, których jedynym pragnieniem jest podporządkować sobie wszystkie myślące istoty – mowa tu o czterech bóstwach chaosu. Pogrążeni w nieświadomości i niezdolni do odparcia wpływu chaosu na ich umysły, prymarchowie zwracali się przeciwko swojemu twórcy jeden po drugim, aż połowa z nich stanęła po stronie arcyzdrajcy – prymarchy Horusa. To wydarzenie zapoczątkowało Herezję Horusa, która jest centrum naszych rozważań.
Rozstaje człowieczeństwa
Czy Herezja Horusa, czyli pokłosie Wielkiej Krucjaty, była konfliktem o charakterze politycznym bądź doktrynalnym w pełnym tego słowa znaczeniu? Bynajmniej.
Była ona przede wszystkim wojną totalną i ostatecznym wyborem pomiędzy jednostką a społeczeństwem. Starciem dwóch wizji dotyczących drogi, którą podążać powinna ludzkość. Na jednej szali znajdował się Horus oraz reszta zbuntowanych prymarchów, którzy wierzyli, że ludzkość powinna osiągnąć wiedzę – nawet za koszt oddania swoich dusz demonom osnowy. Ci “separatyści” zrównywali wolność bezrozumnej ekstazie i szaleństwu, co nadawało im swoistego Lovecraftiańskiego albo gnostyckiego rysu. Aby osiągnąć poznanie, a co za tym idzie – wolność, trzeba było zaakceptować przerażającą prawdę, która w istocie doprowadza człowieka na skraj samego człowieczeństwa.
Wspaniałe Imperium Ludzkości
Przeciwstawiona im jest wizja Imperatora, który reprezentował porządek i ignorancję. “Błogosławiony umysł zbyt mały by wątpić” albo “Otwarty umysł jest jak forteca, której wrota są otwarte i niestrzeżone” – zakrzykną tu gracze Dawn of War (które autor pozwala sobie ze swojej strony serdecznie polecić). Wobec horroru rzeczywistości Imperium nakazuje ślepą wiarę, posłuszeństwo i wyuczoną, wybiórczą ślepotę. Osoba podążająca za Panem Ludzkości nie będzie wiedzieć niczego, co nie jest jej potrzebne do niesienia Jego woli. Będzie nie tyle kwestionować to co widzi, lecz raczej nie dopuści by zobaczyć zbyt wiele. Będzie znać swoje miejsce w szeregu nie przez akceptację i poczucie wspólnoty, lecz poprzez rozpad jednostkowego ego i stopienie się z całą ludzkością. Umrze z uśmiechem na ustach rada, że do ostatnich chwil życia była użyteczna dla swojego Władcy. Pan Ludzkości sam uosabia stagnację, w której pogrążył swój lud – w stanie permanentnej agonii, niezmienny, a nawet niezdolny do zmiany, jednocześnie nieśmiertelny i wieczny. Śmiertelną ranę, która na stałe usadowiła go na złotym tronie zadał mu wszak Horus, który stał się, jak zaraz ukonstatujemy, personifikacją poznania i przemiany.
Według Imperatora ludzkość może przetrwać tylko jako całość w mroku ignorancji – według Horusa, wystawiona na działanie prawdy, nie przetrwa w ogóle.
Herezja Horusa jest zatem wojną o podłożu filozoficznym i przedstawia dwie ścieżki rozwoju człowieka. Wybierając pierwszą z nich, ludzkość czeka los absolutyzmu i totalitaryzmu, któremu Orwellowski Ingsoc nie jest godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. Nagrodą za lobotomizację własnego umysłu jest jednak spójność, niemożliwa do przemożenia dla jakiejkolwiek siły z zewnątrz.
Niech moc Chaosu popłynie w twoich żyłach!
Alternatywą jest wizja Horusa, którą po jego śmierci z rąk samego Imperatora, ponieśli dalej wyznawcy Chaosu. Przedstawia ona świat pogrążony w doskonałym egoizmie. W uniwersum Warhammera pozbycie się ignorancji i osiągnięcie poznania jest mrocznym chrztem, zrywającym zasłonkę niewiedzy. Od teraz jesteś zdany na siebie – mówi Chaos. Ty sam musisz nadać sens swojej egzystencji. Nie masz już przyjaciela ani sojusznika – co najwyżej komensala, który, gdy tylko skończycie wspólnie ucztować na swojej ofierze, rzuci się na ciebie z kłami i pazurami. Musisz stać się świadomy swojego potencjału, który jest potencjałem zniszczenia. Nadczłowiek może urodzić się tylko wtedy, gdy człowiek spełni wszystkie swoje najmroczniejsze pragnienia, zdominuje wszystkich swoich współbraci, stanie się wieczny i wszystkowiedzący – ale co pozostanie wówczas z jego człowieczeństwa?
Przetrwanie naszego gatunku
Jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że zwycięstwo Horusa oznaczało w gruncie rzeczy kres ludzkości, wówczas zrozumiemy, że Imperator jest jej jedynym zbawcą. Niczym Leto II Atryda poświęcił on wszystko, aby pchnąć ludzkość na Złoty Szlak. Warto jednak poczynić tu pewne rozróżnienie. Bóg-Imperator Diuny pragnął uchronić ludzkość przed całkowitym unicestwieniem przyniesionym przez wielki kataklizm. Tak jak ludzkość żyjąca na jednej planecie – Ziemi – zostałaby zupełnie zniszczona przez upadek większego meteorytu, tak samo gatunek zamieszkujący jedynie jedną galaktykę zapewne spotkałby swój koniec, gdyby znajdująca się w jej środku czarna dziura zgłodniała dostatecznie by pochłonąć całą drogę mleczną. Podobnie sprawy się mają z epidemiami, buntem maszyn czy nawet niebezpiecznymi ideologiami. Ludzkość, według Leto, mogłaby przetrwać tylko wówczas, gdy byłaby dostatecznie rozproszona, by nie być nawet w stanie komunikować się między sobą. Bóg-Imperator Imperium Człowieka przeciwstawia temu wizję gatunku tak jednolitego i zespolonego, że zdolnego przezwyciężyć nawet scenariusze końca świata najwyższej klasy.
Kiedy uzyskamy odpowiednią perspektywę odkryjemy, że Herezja Horusa była w rzeczywistości wojną o największą świętość ludzkości – nią samą. Co są w stanie poświęcić synowie Adama, gdy na szali znajduje się nie ich jednostkowe życie, ale przetrwanie całego ludzkiego rodzaju? Jak będzie wyglądać świat, gdy staniemy w końcu przed tym ostatecznym pytaniem: czy ludzkość musi przetrwać za wszelką cenę?
*Psionika to warhammerowy odpowiednik magii. Polega na manipulacji energią osnowy za pomocą mocy własnej woli.