Czym nas straszą w popkulturze? Część pierwsza: wampir
Przyznaję, że aż korci mnie, by zacytować klasyka i stwierdzić, że jaki wampir jest, to każdy widzi. Tym bardziej, że wampirów w fantasy zdecydowanie nie brakuje i trzeba włożyć sporo wysiłku, by znajdować tylko takie filmy, książki, seriale lu powieści graficzne, gdzie motyw krwiopijców w ogóle nie występuje. Mijały jednak lata, a sposób w jaki postrzegamy wampiry uległ pewnym przeobrażeniom. W jaką stronę zmierzały te zmiany?
Kiedyś to były czasy! Teraz to nie ma czasów
Zanim przyjrzymy się bliżej etapom ewolucji wampirów, warto zastanowić się nad tym, skąd właściwie wziął się pomysł monstra grasującego po nocach i wysysającego z ludzi krew. Czy można z czystym sumieniem przyjąć, że postać wampira pochodzi z mitologii słowiańskiej? Nie wydaje mi się. Badania archeologiczne wskazują, że groby, w których znajdowano nietypowo ułożone zwłoki datowane są już na epokę kamienia.
Zmarłym ucinano głowy lub przywalano ich kamieniami, co miało zapobiec powrotowi denata w formie krwiopijcy i żywienia się na okolicznych mieszkańcach. Oczywiście brak jednoznacznych dowodów, że wspomnianych zabiegów dokonywano właśnie w takiej intencji – być może ich znaczenie było całkowicie odmienne od tego, jakie przypisujemy mu teraz. Idea nocnych potworów była jednak w ludzkiej świadomości na tyle silna i przerażająca, że w XIII wieku angielski senat zakazał przebijania zwłok kołkiem.
Piję krew! Pij i ty!
Wampirem nie zostawało się jednak tak hops-siup! Można śmiało stwierdzić, że na powrót pod postacią nienasyconego krwiopijcy trzeba było sobie zasłużyć. Tutaj doniesienia nie są jednak do końca spójne i jednoznaczne. Upiorem mogli się bowiem stać ludzie, których za życia ktoś przeklął; samobójcy; ponoć i wiedźmy kończyły w ten sposób; zmarli, których miejsce pochówku sprofanowano lub podczas pogrzebu nie dochowano niezbędnych ceremonii; także osoby, które zginęły śmiercią gwałtowną lub przedwczesną.
Nie zabrakło też przysłowiowego oceniania książek po okładce i wnioskowania na podstawie wyglądu o tym, czy ktoś stanie się wampirem. Zgodnie z takim podejściem pośmiertne kły miały wyrosnąć rudym, leworęcznym lub osobom o zrośniętej brwi, o wampiryzm podejrzewano osoby cierpiące na porfirię, genetyczną chorobę, której objawami jest, między innymi: bladość oraz światłowstręt, pozwalający na wyjście dopiero o zmierzchu.
Jak go poznam?
Stosunkowo łatwo było zorientować się, że jest się nocną pożywką dla wampira – ofiara była blada oraz osłabiona, a z każdą kolejnym dniem coraz bardziej traciła siły, nie bez znaczenia były również koszmary i wrażenie, że sen nie przyniósł upragnionego odpoczynku. Równie banalne było sprawdzenie czy w danym grobie kryje się wampir – wystarczyło znaleźć odwagę, by za dnia zapuścić się w miejsce pochówku i odkopać zwłoki. Jeśli szczęka trupa opadała, całun był zassany, ciało było rumiane i nienaruszone albo z ust denata sączyła się krew, to odpowiedź była oczywista.
Zakończyć egzystencję wampira można było na wiele sposobów. Odrąbanie głowy i ułożenie jej w nogach trumny miało się sprawdzać równie dobrze, co przebicie serca kołkiem. Egzamin zdawało przygniatanie ciała kamieniem, wkładanie kamienia do ust lub odwrócenie nieboszczyka twarzą do dołu, by „gryzł ziemię”. Ważna była też profilaktyka, stąd zwłoki wynoszono z domu nogami naprzód, by potencjalny upiór nie wiedział gdzie został przetransportowany i nie mógł wrócić do rodzinnego domu i żywić się na domownikach.
Etap pierwszy – porzućmy chaty, w sąsiedztwie zalęgły się wampiry!
Trzeba przyznać, że wampiryzm szturmem wdarł się do kultury i świadomości ludzkiej, zajmując na stałe miejsce jednego z naczelnych monstrów. Nie zdziwię się, gdy okaże się, że wampiry są sprawcami wielu nieprzespanych nocy – zarówno u dzieci, jak i dorosłych. W literaturze pojawiły się w XIX wieku, zaś pod jego koniec, bo w 1897 na kartach powieści Brama Stockera zagościł po raz pierwszy Dracula – jeden z najbardziej popularnych przedstawicieli gatunku, który doczekał się przynajmniej kilku filmów i trudnej do zliczenia liczby nawiązań w popkulturze.
Początek kariery wampirów wiązał się z uważaniem je za potwory – szkaradne jak noc, złe do szpiku kości, nieco demoniczne, najprawdopodobniej pozbawione nieśmiertelnej duszy i obawiające się znaku krzyża oraz święconej wody. Miały przerażać, przyprawiać o gęsią skórkę i strach. Jednocześnie były niezwykle silne, wytrzymałe i często posiadały zdolność zamiany w nietoperze. W sferze psychicznej zupełnie pozbawione refleksji nad faktem, że odbierają życie zwykłym ludziom. Oczywiście, dla utrzymania odpowiedniego poziomu dramatyzmu, sypiały w trumnach, a krew najchętniej sączyły z łabędzich szyjek młodych panien.
Typowy przedstawiciel: Dracula
Etap drugi – wampir też człowiek!
W końcu przyszedł jednak dzień (a może noc?), gdy ludzie doszli do wniosku, że może i zombie zombie zombie, ale jednak wampir też człowiek i swoje uczucia ma. I nikt mu nie będzie odbierał do nich prawa, bo to jednak wolne stworzenie i niech robi co mu się podoba, o! To właśnie ten moment w ewolucji tych monstrów, gdy pojawiają się jednostki piękne fizycznie, jednak niedoskonałe pod względem psychicznym – posiadające sumienie.
Pogardzają sobą z powodu konieczności zabijania dla zdobycia jedzenia. Zdarzają się pierwsze, niezwykle nieśmiałe, kroki w kierunku swoistego „wegetarianizmu” i żywienia się krwią zwierzęcą, zamiast tej ludzkiej. Prócz niechęci do samych siebie odczuwają też tęsknotę za utraconym życiem. Ich słabym punktem są uczucia żywione do otaczającego je świata – są zdolne do cierpienia, miłości oraz odczuwania całej gamy emocji. Jako istoty niezwykle trudne do zabicia, w trakcie swojego nie-życia, mogą cierpieć z powodu samotności, popychającej ich do niekoniecznie przemyślanych czynów.
Typowy przedstawiciel: Louis de Pointe du Lac (Wywiad z wampirem)
Etap trzeci – zakochaj się w wampirze!
Skoro udało nam się już uczłowieczyć potwora, którego od setek lat obawiali się ludzie i sprawić, że jest zdolny do odczuwania emocji, to czas pójść o krok dalej! W końcu jak emocje, to miłość. Jak miłość, to teen drama. A jak teen drama, to już wiadomo o co chodzi. Odczarowanie strachu sprawiło, że – jak grzyby po deszczu – zaczęły pojawiać się historie miłosne z krwiopijcą jako jednym z głównych bohaterów. Na tym etapie wciąż nie brakuje moralnych dylematów odnośnie sposobu pożywiania się – „wegetarianizm” wciąż w modzie, pojawia się również opcja krwi syntetycznej lub pozyskiwanej od dobrowolnych dawców.
To również niekoniecznie te historie, gdy śmiertelniczka zakochuje się w wampirze i pragnie spędzić z nim resztę nieśmiertelnego życia, ale też opowieści o miłości pomiędzy wampirami. Zmienia się postrzeganie krwiopijców, co w dużej mierze stanowi efekt uczynienia z głównych bohaterów ludzi młodych, raczej na progu dorosłości. Tracą swoją grozę, nie budzą takiego respektu, a ich zachowanie i motywacje okazują się często upodabniać ich do nastolatków.
Typowy przedstawiciel: Edward Cullen (saga Zmierzch)
Etap czwarty – uśmiechnij się, te kły są z żelek!
Emocje odhaczone, miłość też już jest. Czegoś brakuje? Oczywiście, że tak! Na czwartym etapie okazuje się, że „śmiech to zdrowie”, zaś na dodatek znacznie wydłuża życie i poprawia samopoczucie! Szkoda zatem nie wykorzystać tej okazji do uzyskania kilku minut (a może nawet godzin albo tygodni) egzystencji dłużej. Przecież daje to możliwość obejrzenia kolejnych filmów o monstrach! Na przykład takich, które pokazują co wampiry robią, gdy nikt się im nie przygląda.
Warto zatem wykpić wszelkie możliwe stereotypy, pożartować sobie z empatii okazywanej przez wampiry, ponabijać się z faktu, iż światło słoneczne jest dla nich zabójcze oraz z tego, że nie odbijają się w zwierciadłach, więc nie mogą nawet zalać swoich smutków, pijąc do lustra. Można też wyśmiać ich przywiązanie do czasów, w których zostali przemienieni i strojów z innej epoki, które nijak nie pasują do naszej rzeczywistości. Od biedy – jeśli ktoś ma fantazję – można z krwiopijców zrobić głównych bohaterów reklamy, jeśli tylko wymyśli się odpowiednie slogany!
Typowy przedstawiciel: Viago (Co robimy w ukryciu)
Suma sumarum
Heraklit stwierdził kiedyś, że wszystko płynie i zapewne miał na myśli zmienność otaczającego nas świata, brak pewności i stałości. Nie sposób się z nim nie zgodzić, jeśli nawet wizja śmiertelnie groźnych stworów zmienia się przez lata tak drastycznie, że praktycznie niewiele zostało z pierwotnego wizerunku potwora i mordercy.
Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z naszymi wpisami na blogu!