Na pohybel kikimorom! O mitologii słowiańskiej w „Wiedźminie”
Czy imię Zeus coś Wam mówi? A może potraficie wyrecytować z pamięci wszystkie wydarzenia z życia Edypa? Coś Wam świta? Świetnie, jestem pewna, że większość z Was jest całkiem nieźle zaznajomiona z mitologią grecką.
A teraz spróbujmy inaczej. Czy wiecie, kto to jest Weles? Przypominacie sobie, czym może się skończyć taniec z Południcą? Ale chyba pamiętacie, co ma wspólnego stworzenie świata z jajkiem? No tak, tu mogą zacząć się problemy. Wierzenia dawnych Słowian, naszych osobistych przodków, nie są już tak dobrze znane jak mitologia Greków czy Rzymian. Przeciętny Kowalski zazwyczaj nie jest w stanie odróżnić Peruna od Swarożyca, ale nie przeszkadza mu to zupełnie w obserwowaniu, jak funkcjonuje mitologia słowiańska w fantastyce.
Gdzie Sapkowski nie może, tam mitologię pośle
Andrzeja Sapkowskiego chyba nie trzeba przedstawiać. Wiedźmin Geralt też z pewnością jest Wam doskonale znany. A czy wiecie, z jak wieloma istotami rodem ze Świętego Gaju Słowian nasz bohater musiał się użerać? Potwory u Sapkowskiego w dużej części mają słowiański rodowód. Niektóre z nich, jak mamuny (przez które Bogu ducha winny chłop nie może trafić do domu), latawice (które prócz tego, że latają, to kradną krowie mleko), chobołdy (noszące dość interesujące nakrycia głowy) to istoty nierealne, którymi straszy się dzieci. Usłyszawszy o tym, że grasują w jakiejś wsi, Geralt macha lekceważąco ręką i idzie dalej, szukać czegoś prawdziwego, jak choćby leszego albo strzygi.
Co strzygi nie zabije, to ją wzmocni
Strzyg w całym cyklu było kilka, ale ta najbardziej charakterystyczna występuje w opowiadaniu „Wiedźmin”. To córka króla, która zmarła tragicznie w dniu swoich narodzin i od tamtego czasu oddaje się z całym zaangażowaniem polowaniu i pożeraniu swoich własnych poddanych. Słowianie mówią o dwóch sposobach na odczarowanie strzygi – racjonalnym i odważnym. Jako iż strzyga jest księżniczką, nie można poradzić z nią sobie w racjonalny sposób, a więc spalić ją lub przebić kołkiem. Pozostaje więc sposób dla odważnych, przez który Geralt wplątał się, jak zwykle, w kłopoty. Ostatecznie, dzięki przetrwaniu nocy w grobowcu księżniczki, co zostało przypłacone sporym uszczerbkiem na zdrowiu, wiedźmin zdołał odczarować nieszczęsną dziewczynę. Jak na Sapkowskiego takie zakończenie tej historii to niemal hollywoodzki happy end.
Darowanej kikimorze w zęby się nie zagląda
Strzyga jest niewątpliwie bardzo słowiańska i pominąwszy kilka szczegółów, nawet dość podobna do mitologicznego pierwowzoru. No dobrze, co więc z kikimorą?
W kulturze ludowej kikimora ma wiele wcieleń. Jest zmorą duszącą ludzi, ale też w męskiej formie jako kikimoł szkodzi ptactwu domowemu. Czasem jest nieszkodliwym duszkiem, czasem kryje się za piecem i harcuje wśród przyrządów do szycia. U Sapkowskiego nie ma jednak zapędów krawieckich, za to jest tak potworzasta, jak tylko się da. Jest pająkowata, obciągnięta czarną skórą i do tego ma igłowate kły kryjące się w zakrwawionej paszczy. Urocza bestyjka, którą pokonać może, oczywiście, tylko Wiedźmin.
Lepsza dziwożona w garści niż leszy na dachu
Tak więc Sapkowski ma tendencję do tego, by raz trzymać się mitologii, a raz złośliwie pokazywać jej język. Na szczęście czasem potrafi też znaleźć w tym wszystkim złoty środek. Dlatego też dziwożony w jego wersji są bardzo ciekawe. W mitologii dziwożony były brzydkie jak noc, trzymały się na uboczu, nie grzeszyły łagodnym charakterem i do tego porywały dzieci. U Sapkowskiego natomiast dziwożony to leśne driady. Mieszkają w swoim świętym lesie, na uboczu cywilizacji, ale zdecydowanie nie są brzydkie. Z charakteru są spokojniejsze niż ich dzikie, mitologiczne odpowiedniki, ale podobnie jak one, mają paskudną tendencję do porywania dzieci. Są więc w połowie mitologiczne, a w połowie wymyślone przez pisarza, i świetnie pokazują, że mitologia jest doskonałym źródłem tematów w literaturze późniejszych epok.
Od przybytku głowa nie boli
Strzyga, kikimora i dziwożona to bardzo oczywiste motywy mitologiczne, które ciężko pominąć. Ale takich mniej oczywistych jest w „Wiedźminie” naprawdę sporo. Może więc spróbujecie znaleźć na kartach powieści słowiańskiego czarta, Pannę Polną albo wiłę? A może odnajdziecie coś zupełnie innego i niespodziewanego? Jest dokładnie tak, jak mówili, nasi słowiańscy przodkowie – apetyt rośnie w miarę czytania.
Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z naszymi wpisami na blogu!