Dlaczego Harry Potter jest Kopciuszkiem?
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami żył sobie chłopiec, który stracił rodziców. Wiódł smutne i pełne poniżeń życie w domu swojego wujostwa, a jego kuzyn dręczył go ponad wszelką miarę. Chłopiec zawsze był jednak dobry i posłuszny, i nie tracił nadziei. Pewnego dnia przybył do niego czarodziej, który jak dobra wróżka odmienił jego życie. Wiecie już, o kim będzie tutaj mowa? Jeśli zerkniecie na tytuł tego artykułu, to po chwili powinniście połączyć fakty. Załapaliście już? Świetnie! 10 punktów dla Gryffindoru!
O motywach baśniowych w Harrym Potterze można by mówić bardzo długo. Że Hogwart to magiczny zamek, że Zakazany Las to archetyp zaczarowanego baśniowego lasu, że różdżki, koty i mandragory… i że Harry Potter jest Kopciuszkiem. Nie wierzycie? Oto 5 dowodów na potwierdzenie tej tezy!
Dowód 1 – Niebezpieczne związki (rodzinne)
Jak pisał pewien znany badacz baśni, matki w opowieściach baśniowych mają jedynie dwie role do spełnienia: albo są złe i z pełnym zaangażowaniem oddają się dręczeniu swoich pociech, albo wcześnie umierają. Matka Kopciuszka pechowo wyciągnęła krótszą słomkę i zdążyło jej się w opowieści umrzeć już w pierwszym akapicie.
Tę samą słomkę najwyraźniej wyciągnęła też Lily Potter, która osierociła swojego jedynego syna jeszcze zanim powieść się rozpoczęła. Równie szybko jak małżonka dednął James Potter, co generalnie rozwiązało problem praw rodzicielskich u Harry’ego. Znana pewnie niektórym z Was pani Rowling uznała najwyraźniej, że pozbycie się za jednym zamachem większej liczby bohaterów jest wydajniejsze z punktu widzenia pisarskiej ekonomii, co zresztą potwierdziła w ostatniej części sagi, w jednej bitwie zabijając połowę obsady.
Lily i James podzielili więc los matki Kopciuszka, przyczyniając się tym samym do tego, by ich syn stał się, kim się stał, czyli machającą patykiem, gender blender wersją panny, która gubi buty. Jak to powiedział Voldemort, Harry, rodzice byliby dumni.
Osierocony przez matkę Kopciuszek trafił pod skrzydła swojego ojca. Czego by o nim nie powiedzieć, na pewno na nominację do nagrody „Ojciec Roku” nie zasługuje. Skala jego oziębłości i braku zainteresowania losem pierworodnej jest tak oburzająca, że niektórzy baśniopisarze miłosiernie uśmiercają go razem z kopciuszkową matką albo też wyjeżdżają go na jakąś odległą wyprawę, byleby pozbyć się mendy sprzed oczu. Zanim to jednak nastąpi rzeczony ojciec marnotrawny postanawia ostatecznie ożenić się ponownie i tak sprowadza na głowę Kopciuszka podłą macochę i jej dwie okropne córki. Macocha, która wyciągnęła tę drugą słomkę, za swój życiowy cel wyznacza zgnębienie pasierbicy i z podziwu godnym uporem krok po kroku go realizuje. Gdyby pokusić się o postmodernizm i wrzucić do Kopciuszka pracowników opieki społecznej nasłanych na tatusia i nową mamusię, to mogłoby się okazać, że nasza bohaterka mogłaby co najwyżej romansować z kolegami z sierocińca – ale chwila, chwila, kto wie, może spotkałaby tam Toma Riddle’a?
No dobrze, wróćmy do zawiłych kwestii rodzinnych. Harry po śmierci rodziców trafia pod skrzydła swojej ciotki, która nie zasługiwałaby na nagrodę „Ciotka Roku”, nawet gdyby takowa istniała. Dostrzegacie już analogię? Świetnie! Petunia jest, podobnie jak ojciec Kopciuszka, jedynym żyjącym krewnym głównego bohatera, a jednak jego dobro ma w głębokim poważaniu. Pozwala wiec swojemu małżonkowi (tu mąż krewnego, tam jego żona, przypadek? Nie sądzę!) na psychiczne torturowanie dziecka, głodzenie go i poniżanie.
Dowód 2 – Studenckie warunki mieszkaniowe
Torturowanie, głodzenie i poniżanie wiąże się wprost z sytuacją mieszkaniową Harry’ego. Jak wszyscy pewnie pamiętają, młodemu Potterowi przyszło zamieszkiwać lokal zgoła nieprzystosowany do egzystowania, czyli komórkę pod schodami, którą do tego musiał dzielić z pająkami. Nie była to miejscówka ani obszerna, ani komfortowa, nie zapewniała też młodemu chłopcu poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Kopciuszek zamieszkiwał zaś miejsce pod piecem w którym było przeraźliwie brudno, co spowodowało nadanie mu miana Kopciucha. Na pewno były tam tez pająki, bo pająków (ku rozpaczy Ronalda i mojej) jest wszędzie od cholery. Możemy się też domyślać, że sypianie na ziemi pod piecem nie było ani zdrowe (no wiecie, te przeciągi…), ani wygodne, a o poczuciu bezpieczeństwa w ogóle należałoby zapomnieć.
Można więc powiedzieć, że życiowy start zarówno Harry, jak i Kopciuszek, zaliczyli z równie kiepskich pozycji. Ale, ale, to jeszcze nie koniec! Ostatecznie rodzina i miejsce do spania to dopiero początek tych opowieści.
Dowód 3 – Capo di tutti capi, czyli Wróżkowie Chrzestni
W wersji Kopciuszka pióra Charles’a Perraulta całemu zamieszaniu związanemu z księciem, balem i zgubionym butem winna jest Matka Chrzestna, będąca jednocześnie wróżką (wypas, nie? Moja matka chrzestna niestety stanowczo odmówiła bycia wróżką, polecam spróbować z waszymi, może się komuś uda). Kto zaś jest winny akcji z Voldemortem, Czarną Różdżką i skarpetkami Dumbledore’a? Matka Smoków! Ekhem, znaczy się Hagrid, będący jednocześnie wróż… pfff czarodziejem!
Pomimo jego słusznego wzrostu i faktu, że miał latający motor Hagrid idealnie pasuje do roli Chrzestnej Wróżki. To on daje Harry’emu możliwość wyjścia z biedy i poniżenia i doświadczenia w życiu czegoś magicznego. Harry, podobnie jak Kopciuszek, sam nie byłby w stanie odmienić swojego dotychczasowego życia i potrzebował pomocnika i przewodnika, który pokazałby mu nowe możliwości.
A do tego wszystkiego, Wróżka Chrzestna wywija radośnie swoją różdżką, albo laseczką (w zależności od tłumaczenia), i to nią czyni magię. W baśni żadna inna postać nie posiada czegoś takiego. Owa różdżka jest równie nietuzinkowym sprzętem co wściekle różowy parasol Hagrida, który co prawda kryje wewnątrz jego starą różdżkę, ale zewnętrznie pozostaje urządzeniem jakiego nie miał nikt inny.
Dowód 4 – Konwersacje z o.o.
Kopciuszek, prócz tego, że był śliczny, miły i pobożny, posiadał umiejętność, która odróżnia go znacząco od pozostałych księżniczek Disneya – gadał ze zwierzętami. W wersji Grimmów były to ptaki, na które zrzucał obowiązki domowe. Fajna sprawa, nie? Zwłaszcza, że później owe uczynne ptaszki wydziobały oczy wrednym siostrom.
Harry co prawda śliczny nie był, tylko czasem bywał miły (Severus stanowczo zaprzeczy) i jeśli wierzyć oburzeniu niektórych kręgów społeczno-politycznych, z całą pewnością nie był pobożny, ale robił coś fajowego – gadał ze wężami. Co prawda węże w sadze nie wyłupały nikomu oczu, a wręcz jeden znany przedstawiciel gatunku sam oczy stracił za sprawą hm… ptaka, ale finalnie umiejętność pozostaje równie klawa co kopciuszkowa.
Zdolność rozmawiania z ptakami przydała się Kopciuszkowi co najmniej kilka razy. Kiedy ptaszki na jej prośbę wydziobywały gorczycę czy tam inną soczewicę z popiołu, kiedy, według jednej z wersji Grimmów, przyniosły jej suknię na bal, no i rzecz jasna wtedy, gdy wymierzały ślepą (heh) sprawiedliwość.
Harry z mową wężów miał co prawda trochę niemiłych przejść, ostatecznie kojarzona ona była powszechnie z wpływami czarnoksięskimi, jednak trudno ukryć, że kilka razy okazała się zbawienna. To przede wszystkim dzięki niej nasz młody rycerz na hipogryfie mógł otworzyć Komnatę Tajemnic i uratować Ginny, a także dzięki niej otworzył medalion Slytherina i mógł, wspólnie z Ronem, zniszczyć jeden z horkruksów.
W ostatecznym rozrachunku literatura udowadnia nam, że gadanie ze zwierzętami przydaje się w życiu. Następnym razem, gdy będę próbowała wytłumaczyć mojemu psu, z jakiego powodu nie powinien był konsumować bardzo drogich skórzanych szpilek, postaram się o tym pamiętać.
Dowód 5 – Niedojda romansowa
Jeśli wydaje wam się, że to dzięki wielu zabiegom i niezmiernym wysiłkom Kopciuszka ona i jej Książę wreszcie zjednoczyli się w tkliwej miłości i jakże radosnym szczęśliwym zakończeniu to… wróćcie jeszcze raz do tej baśni. Analogicznie, jeśli uważacie, że pan Harry Potter dokonał wielu pełnych heroizmu czynów, by zdobyć serce nadobnej Ginny, to przeczytajcie raz jeszcze Księcia Półkrwi.
Z tego czytania może wyniknąć, że Harry umartwiał się przez połowę książki i konwersował ze swoim wewnętrznym potworem, ale tak naprawdę nie uczynił nic, by wyznać Ginny swoje płomienne uczucia. No dobrze, nie piętnujemy. Kopciuszki, podobnie jak młode Pottery, są jak Nieśmiałki i stają się agresywne dopiero w obliczu swojego wroga.
Ginny za to, w przeciwieństwie do swojego amanta, wykazała się znaczącą inicjatywą i wygrała za niego mecz Quidditcha (w którym przytoczony amant nie mógł brać udziału, bo popisał się swoją legendarną inteligencją i zarobił szlaban u naszego ulubionego profesora Nietoperza). Porównać to można do wykonanej przez Księcia akcji przeszukania połowy populacji królestwa w celu znalezieniu właścicielki buta (totalnie powinien się chłop cieszyć, że nie nosiła rozmiaru 38). W wyniku owej akcji i owego meczu doszło do zjednoczenia się kochanków. Książę pocałował Kopciuszka, a Ginny uznała ostatecznie, że miłość jej życia jest romansową niedojdą i rzuciła mu się w ramiona, czym sprowokowała (wreszcie!) pocałunek.
I co? Dalej uważacie, że Harry i Kopciuszek nie mają nic wspólnego i pewnie nie mieliby o czym pogadać, gdyby posadzić ich razem przy Kremowym Piwie? Myślę, że znaleźliby kilka tematów. Podobnie byłoby zresztą, gdyby Neville postawił Brzydkiemu Kaczątku szklaneczkę Ognistej Whisky. A gdyby jeszcze w tym towarzystwie posadzić Dolores Umbidge naprzeciw Baby Jagi, to zrobiłoby nam się z tego całkiem ciekawe spotkanie Anonimowo Adaptujących.
Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z naszymi wpisami na blogu!