Kostiumy na skraju normalności – najciekawsze przebrania na co dzień
Większość firm ma naprawdę beznadziejną politykę dotyczącą ubioru. Niemal żadna nie pozwala na noszenie w pracy chociażby zbroi, a niewiele jest takich, do których zwyczajnie można przyjść w pelerynie bez narażania się na to, że ktoś dyskretnie zacznie dzwonić po ochronę. Tłumaczone to jest dość mgliście badaniami wykazującymi, że ludzie swobodniej czują się w towarzystwie osób wyglądających na zdrowe psychicznie, albo tym, że kocie ogony łatwo mogą wkręcić się w zębatki maszyny na produkcji. Sami przyznacie, że wszystko to grubymi nićmi szyte i pruje się w szwach przy byle argumencie. Jednak trudno jest zmienić świat w jedną chwilę, dlatego by radzić sobie z nietolerancją ubiorową, wymyślono DisneyBound.
Kostiumy pod przykrywką i gdzie je znaleźć
Taki kryptocosplay to coś fantastycznego dla wszystkich fantastycznie zakręconych! I mowa tu nie tylko o fanach animacji, ale też produkcji Marvela czy uniwersum Star Wars. Pomysł Leslie stał się tak popularny na całym świecie, że ludzie zaczęli tworzyć stylizacje dla postaci, o których nawet byście nie pomyśleli. I oczywiście, jak to dzisiaj bywa, publikować je dla innych w internecie. Jeśli więc firmowe zasady ranią Was prosto w przepełnione fantastyką serduszko, śmiało możecie poszukać tam inspiracji i przebrać się tak, że nawet oko najbardziej podejrzliwego szefa nie odkryje buntu na pokładzie.
A że pomysły są doprawdy doskonałe, postanowiłam czysto altruistycznie zrobić dla Was zestawienie najciekawszych internetowych inspiracji. To jest ten moment, w którym mówię wszystkim łudzącym się jeszcze, że ten artykuł będzie miał jakąś wartość merytoryczną: „porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie”. Porzuciliście? No to czekamy na tych, którzy strząsają z siebie resztki poczucia, że zajmują się czymś wartościowym, i ruszamy, wycieczko!
Okryj się smutkiem!
Przypuszczam, że raz czy dwa przemknęło Wam przez głowę, by przebrać się za kraba Sebastiana z Małej Syrenki czy szopa Meeko z Pocahontas. No bo serio, jest to dość naturalne i każdy z nas ma czasem takie myśli. Ale, przyznajcie się, ilu z Was pomyślało, że może warto przebrać się za Smutek? No właśnie, niewielu. A przecież praca to wręcz naturalne środowisko Smutku. Amerykańscy naukowcy są w trakcie badań, które mają dowieść, że jest to wręcz kolebka, alma mater i ulubiona grzechotka Smutku w jednym! Do Sadness z W głowie się nie mieści możecie z łatwością upodobnić się, zakładając ubrania w smutnym kolorze blue, okulary zerówki i odpowiednio entuzjastyczną biżuterię. Zmartwiona mina będzie miłym dodatkiem, który na pewno uda Wam się sobie zapewnić, jeśli tylko wstaniecie dostatecznie wcześnie.
Idealne stroje do/to roboty!
Nawet najwięksi optymiści przyznają, że pełny kostium R2D2 ma niewielką szansę przejść w pracy niezauważony. A potem, jak to optymiści, rzucają jakieś hasło, że nie liczy się osiągnięcie celu tylko droga do niego albo że każdy upadek zbliża nas do sukcesu (pamiętajcie, że są gatunkiem zagrożonym i nie można im z tego powodu dziabnąć widelcem w ucho, nawet jak się bardzo chce). Pracodawcy są zaś stworzeniami niekonsekwentnymi i chociaż wymagają, by pracować jak robot, z rezerwą odnoszą się do pomysłu upodobnienia się do niego zewnętrznie. DisneyBound jednak łatwo potrafi obejść ten problem. Trochę biało-granatowych pasków i metalicznego połysku i voilà! Robot jak żywy, chciałoby się powiedzieć!
Kostium z gatunku donośnych
Nie zapominajmy jednak o panach, oni też mają prawo pozwolić się zamknąć w szpitalu psychiatrycznym za próby chodzenia w pelerynie. Naturalnym wyborem, jeśli chodzi o kostium dla mężczyzn, jest oczywiście strój świecznika. I to nie byle jakiego! Takiego, co to mieszka w pałacu i obraca się w wyższych, choć nieco zezwierzęconych sferach. Kostium Lumiere’a trudno może nazwać nierzucającym się w oczy. Niektórzy mogliby wręcz stwierdzić, że mniej rzucający się w oczy byłby Hulk na wernisażu w galerii sztuki współczesnej i trzeba by owym niektórym przyznać rację, a przynajmniej ocenę 10/10 w badaniu wzroku. Jedno jest jednak pewne, strój Lumiere’a nie jest oczywisty i na pierwszy rzut oka na pewno nie wiadomo, co to jest i co na to powiedzieć. Ale w sumie wszelkie słowa są zbędne, sam kostium jest wystarczająco krzykliwy. Znaczy ten… chciałam powiedzieć rozgadany.
I am Krzaczor!
Ci z panów, którzy pogardliwie odnieśli się do pomysłu zostania świecznikiem, z pewnością nie będą tak wybredni, by kręcić nosem na przebranie się za drzewo, zwane również krzaczorem. Strój Groota przeznaczony jest szczególnie dla tych, którym wydaje się, że w pracy lada moment zapuszczą korzenie i na polecenia ludzi u władzy są głusi jak pień. Tu jednak sam strój może nie wystarczyć, by nie zostać wyrzuconym. Niestety czasem trzeba ruszyć tylną część ciała. Ale spokojnie, korona Wam z głowy nie spadnie.
Last but not least
No i mój osobisty faworyt. Postać, której wszyscy zazdroszczą i którą każdy z nas, w głębi duszy, jak już się nas obierze z tych warstw jak przy cebuli, chciałby być. Mało kto się do tego przyznaje, ale nie dajcie się zwieść – wszyscy po kryjomu ćwiczymy przed lustrem bycie NIM. I nie udawajcie bezczelnie, że nie wiecie, o kim mówię! Kogut Hei Hei z Vaiany jest idolem całego świata. I nie trzeba się przed tym światem wstydzić, że podąża się jego śladami. Aż chciałoby się zakrzyknąć: wyjdźmy z szaf i zostańmy kogutami! W pracy i w czasie wolnym. I generalnie koguty górą.
Przyznacie chyba, że rady modowe są świetne. Przyznaliście? Więc nie mamy tu nic więcej do gadania, można się rozejść do swoich zajęć.
Aha, i jeszcze jedno! Pomysły są doskonałe i oczywiście można ich użyć, ale jeśli zamierzacie podzielić się z szefem informacją, za kogo się przebraliście, to cóż… Przed użyciem z braku ulotki skonsultujcie się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy strój niewłaściwie zdekonspirowany zagraża czyjemuś życiu lub zdrowiu. 🙂
Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z naszymi wpisami na blogu!