Festiwal Fantastyki 13-15.06.2025 Poznań
pl
Goście Kup bilet

Mieczów Ci u nas dostatek – po co nam one w fabule?

Myśleliście kiedyś, jak trudne musi być życie bohatera, obrońcy ludzkości czy też, przypuśćmy, takiego pierwszego z brzegu wiedźmina? Oczywiście nie mogę mieć w tej kwestii pewności, ale przypuszczam, że za każdym razem zdmuchując świeczki na torcie urodzinowym lub czyniąc postanowienie noworoczne, mówią sobie oni, że w najbliższym czasie obejrzą od A do Z rolnika szukającego żony albo delfina tańczącego z wilkami czy coś w tym stylu. Ale ich postanowienia i życzenia nigdy się nie spełniają z bardzo prostego powodu: ktoś podsłuchuje. Kto to taki? Cóż, nie będę wytykać palcami, ale w tajemnicy powiem Wam tylko, że Przeznaczenie podejrzanie często się koło nich kręci.

Przypuszczam, że wyłącznie dlatego, żeby osłodzić im te paskudne chwile, Bohaterowie przeważnie dostają jakiś fajny gadżet. Najczęściej jest to coś ładnego, praktycznego, czym miło się pozbawia istoty ich żywota – ot jak choćby pierwszy z brzegu miecz. Zauważyliście, ile takich mieczy jest bohaterami samymi w sobie? Takimi z imionami, przeznaczeniem, ciekawą historią i w ogóle? Jest ich naprawdę sporo, ale zajmijmy się chociażby tymi kilkoma z najbardziej popularnych.

Gorący towar

Miecze były narzędziami Przeznaczenia w zasadzie od zawsze. W sumie można by nawet zrezygnować z wyświechtanego już dylematu z jajkiem i kurą i zapytać siebie oraz zdziwionych przechodniów: co było pierwsze: człowiek czy miecz? Nie dzielą może te dwie istoty DNA, wspomnień i ciastek z rodzynkami, ale pojawić się musiały mniej więcej w tym samym momencie. No bo pierwszym mieczem, który zyskał taką sławę, że można by go nazwać Lewandowskim wśród mieczy, był przecież ten płonący czy też ognisty paskud, który zabraniał Adamowi i Ewie wejść do ogródka. Dzierżył go, co prawda, nie człowiek, lecz anioł – według niektórych Archanioł Michał – ale przecież to był miecz na ludzi, no nie? Albo na potwory, w niektórych przypadkach granica jest bardzo cienka. W każdym razie płonący miecz ponoć chwilowo ma przerwę, bo po tych sprawach ze Zmartwychwstaniem rajski ogród nie jest już przed nami zamknięty na kłódkę i na amen. Prawdziwa misja ostrza jest jednak dopiero przed nim, bo ma ono ostatecznie pokonać Bestię. Trudno powiedzieć, na co jeszcze czeka. Może właśnie na Bohatera?

Excalibur z Kamienia?

Źródło: Giphy

Wyjątkowym szczęśliwcem/pechowcem (niepotrzebne skreślić) w kwestii mieczy był Król Artur. Pamiętacie, ten koleś od Camelotu, Okrągłego Stołu i Avalonu. On prawdopodobnie miał dziwny przeznaczeniowy związek z aż dwoma różnymi mieczami, chociaż niektóre legendy łączą je w jeden. W każdym razie koleś miał dość przetuptane. Najpierw trafił mu się miecz w kamieniu. Był to ten miecz, który miał tkwić sobie ponoć w skale, póki nie trafi się ktoś, kto będzie godzien go wyciągnąć – prawdziwy król. No i traf chciał, że Arturowi wyszło. A jak wyszło, to i już poszło na całego. Zaczęło mu się to całe królowanie, jednoczenie ludów i w ogóle chwili spokoju chłop nie miał. W końcu udało mu się ten miecz połamać i pewnie biedak odetchnął z ulgą, ale nie z Przeznaczeniem takie numery. Szybko dostał nowy od Pani Jeziora, no i oczywiście on również nie mógł być normalny. Ten to z kolei ów sławny Excalibur, który robi za gwiazdę Hollywood. Jego dobrą cechą miało być to, że pochwa, która była w komplecie, miała stanowić ochronę nie tylko dla miecza – ten, kto ją nosił, nie mógł zostać ranny. No a niedługo potem król Artur wziął i umarł, a konkretnie został zamordowany. Ja nie wiem, jak to się stało, ale jeśli była tam chociaż kropla krwi, to ja bym reklamowała ten produkt.

Gnomia robota

W „Wiedźminie” mieczy mieli dostatek, chociażby sam Geralt mógłby się poszczycić jakąś tam kolekcją. Przypomnijmy jednak miecz nienależący do niego, lecz do Ciri. Nie jest to miecz byle jaki, skoro służył samej Pani Czasu i Przestrzeni. W każdym razie tutaj na plus wyróżnia się to, że był idealnie dopasowany do swojej właścicielki i miał dość subtelną jak na miecz nazwę Zireael, czyli Jaskółka. Bardzo to wdzięczne, prawda? W dodatku to jeden z tych bardziej tajemniczych mieczy, od razu czuć, że to kobieta. Wiemy o nim, że został wykonany przez gnomy, według starych technik, i że jego głownia ma ponad 200 lat. Co takiego ten skubany robił przez taki kawał czasu? W dodatku mimo że jego wartość była całkiem spora, został oddany Ciri za darmo, „żeby wypełniło się, co ma wypełnić”. Intrygujący rodowód miecza i związki z Przeznaczeniem nie pomogły, co prawda, wiedźmince tak od razu z jego pomocą w spektakularny sposób pozbyć się swojego oprawcy, ale w końcu jedna Jaskółka wiosny nie czyni. Liczy się, że się starała.

Miecz publicznego użytku

Źródło: Giphy

Ten miecz z całą pewnością musiał robić wrażenie – wykonany z czystego srebra, ozdobiony rubinami – od razu widać, że to cacko wykonane było z myślą o walce. Ale jakoś tam wbrew temu, co mógłby zakładać każdy, kto gołą dłonią zniekształcił srebrny pierścionek, dawał radę. Może dlatego, że został wykonany przez gobliny, a nie młody, dynamiczny zespół fachowców. W każdym razie posłużył on aż dwóm bohaterom – Chłopcu, Który Przeżył i Chłopcu Który Też Przeżył Ale Nie Na Tyle Spektakularnie Żeby Zyskać Ksywkę. Najpierw miecz pojawił się znikąd, a konkretnie z Tiary Przydziału, i Harry zabił nim bazyliszka, a później Neville pozbawił nim głowy Nagini. No a w międzyczasie skorzystali jeszcze z niego Dumbledore i Ron, żeby zniszczyć horkruksy. Można więc w zasadzie powiedzieć, że był to miecz pożytku publicznego. Albo raczej pożytku gryfońskiego – jak kto woli.

Miecz bez (prze)znaczenia

Wśród tych wszystkich niezwykłych mieczy musiał się w końcu pojawić ON – najniezwyklejszy z niezwykłych, bo… całkowicie zwyczajny. Miecz Marchewy Żelaznywłassona jest unikatowy z tego względu, że zupełnie nie ma powiązań z losem. Nie ma też imienia, nie daje nadzwyczajnej mocy, a nie na jego klindze nikt nie wypisał przeznaczenia. Czaicie? I nie miał w sobie nawet szczypty srebra. Ani połowy szlachetnego kamienia, po prostu kupa żelastwa. Coś niesamowitego wśród mieczy. Co prawda, mieczów ci u nas dostatek, ale takiego to ze świecą i łapką na motyle, wołając „taś, taś, taś”, szukać. Z całą pewnością nie był nasączony jadem bazyliszka, krwią wrogów czy wyższymi celami. Zachwycający kawałek metalu, no nie?

Miecze mają naprawdę duże znaczenie w kulturze. Z jakiegoś powodu jest ich w niej sporo więcej niż na przykład durszlaków albo szpikulców do mięsa. Po prostu mają w sobie to coś. Zwykle niestety tym czymś jest dobrze zamaskowane Przeznaczenie ze sztucznymi wąsami dla niepoznaki, ale zdarzają się też fajniejsze rzeczy. Ja tam czuję się nimi trochę zafascynowana, bo można by o nich całą książkę napisać. Nie będę jednak tego robić, a zamiast tego zapytam: a jakie fantastyczne miecze Wam najbardziej zapadły w pamięć?

Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z naszymi wpisami na blogu!

Awatar autora

O autorze

Magda Walczak

Filolog z przypadku, leń z natury. Jeśli nie musi, to piechotą nie chodzi, ale ujdzie w tłoku. Zdarza się, że coś jej chodzi po głowie, chociaż nigdy przed 9 rano. Za to jej miłość do seriali przechodzi ludzkie pojęcie. Lubi chadzać swoimi ścieżkami, mimo że radzą jej raczej pójść po rozum do głowy.