Festiwal Fantastyki 13-15.06.2025 Poznań
pl
Goście Kup bilet

Zjedz lub zostań zjedzonym – o tym, co kogo gryzie w folklorze Wielkopolski

„Wielkopolska i okolice – kraina, w której żyją pyry, szneki oraz upiory i czarownice” jest serią, która ma na celu przybliżenie wszystkim fanom fantastyki niesamowitych podań i wierzeń, jakie krążyły po znajdującym się w pobliżu Poznania rejonie Polski.

Część II – Zmory znane jako mory i wampiry vel upiory

wampiry. mory, folklor, pyrkon, wierzenia, wielkopolska, zmory nocne, kły

Twardy orzech do zgryzienia

Popularne w całym słowiańskim kręgu kulturowym wampiry wbrew pozorom nie były na terenie Wielkopolski często widywanymi potworami. Być może spowodowane było to tym, że bogata w pyry dieta nie wpływała korzystnie na smak krwi miejscowych chłopów. Bardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem jest jednak to, że znani i lubiani krwiopijcy mieli w tej okolicy niezwykle liczną i silną konkurencję w postaci mór.

Przyznać też trzeba, że sami Wielkopolanie nierzadko okazywali się dla nocnych potworów naprawdę twardym orzechem do zgryzienia, bowiem, jak nam mówi folklor, nie tylko potrafili dostrzec zagrożenie, ale też – czasem całkowicie nieświadomie – zdarzało im się postępować wedle zasady „oko za oko, ząb za ząb”.

From Dusk Till Dawn GIF – Find & Share on GIPHY

Discover & share this From Dusk Till Dawn GIF with everyone you know. GIPHY is how you search, share, discover, and create GIFs.

Miłość do krwi wyssana z mlekiem matki

Folklor wielkopolski udziela wielu wskazówek na temat tego, jak rozpoznać potencjalnego krwiopijcę lub dusiciela. Najprostszym sposobem na zapewnienie swojej najbliższej okolicy spokojnego snu było zaś… Bardzo skrupulatne zaglądanie do ust nowo narodzonych dzieci. Potencjalne mory oraz wampiry od najmłodszych lat przejawiały bowiem swoją drapieżną naturę i rozpoznać je można było po tym, że rodziły się już z pewną liczbą uzębienia. Co ciekawe, słynne dwa wampirze kły nie były wcale utożsamiane bezpośrednio z krewniakami Draculi. Gustującym w krwi nieumarłym mógł zostać każdy noworodek posiadający jakikolwiek ząb. Wierzono, że tak entuzjastycznie ząbkujące za młodu osoby, również po śmierci nie zechcą dać sobie spokoju z kłapaniem szczęką i leżąc w grobie z nudów zaczną obgryzać własne ciało, a następnie postronne, przebywające zbyt blisko cmentarza osoby.

Nie wszędzie jednak liczba zębów pozbawiona była znaczenia. Pod Szamocinem uznawano, że dwa zęby u noworodka to pewny znak, że dziecko wyrośnie na duszącą ludzi w nocy morę. W takim wypadku, aby zapewnić sobie w przyszłości spokojny sen, stosowano szybką, łatwą, ale niestety nie bezbolesną metodę. Czyli, jak łatwo się domyślić, wybijano dziecku rzeczone mleczaki. Zrobienie tego odpowiednio szybko zapobiegało przyszłej przemianie. Ale, oczywiście, gdyby mory powstawały tylko w taki sposób, to szybko by je wypleniono, a na ich miejsce w Wielkopolski folklor wdarłyby się bardziej odpowiednie w takiej sytuacji wróżki-zębuszki. Niestety, wszystko wskazuje na to, że małe dzieci tylko czekały na to, żeby móc po nocach dusić sąsiadów i wystarczyła chwila nieuwagi, aby zyskały odpowiednie moce. Doskonałą okazją do tego był chociażby chrzest. Jeśli podczas niego zapomniano o czymś lub popełniono jakikolwiek błąd, maluch, tym razem bez względu na liczbę zębów, stawał się morą.

Nicolas Cage Vampire GIF – Find & Share on GIPHY

Discover & share this Vampire GIF with everyone you know. GIPHY is how you search, share, discover, and create GIFs.

Z czym to się je?

No dobrze, ale czym tak właściwie są wielkopolskie mory? Jak wyglądają, co potrafią i dlaczego powinno się ich unikać? Najprostsza definicja mówi nam, że mora (zwana też zmorą lub, w Gościejewie, kuną), „jest człowiekiem, który w nocy chodzi po domu i dręczy ludzi”. Pomocne, prawda? Pozwala nam, tak jak w przypadku czarownic, zawęzić krąg podejrzanych do wszystkich naszych sąsiadów. Przyznać jednak trzeba, że powyższy cytat dość dobrze oddaje sens życia wykreowanych przez wielkopolski folklor mór. Wierzono bowiem, że ci, stający się wraz z nadejściem nocy niewidzialni, ludzie, czują potężny imperatyw, każący im dusić lub wysysać krew śpiących. I choć często mory doprowadzały do śmierci swoich ofiar, to nierzadko dało się z nimi porozmawiać.

Czasem, jeśli człowiek miał odrobinę szczęścia, udawało się wynegocjować pozostawienie regularnie duszonej osoby w spokoju. Prowadzenie dyskusji w środku nocy, kiedy nie ma się tchu, jest oczywiście marnym pomysłem, toteż wypróbowaną praktyką było zapraszanie mory na śniadania lub obiady. W Strychach krążyła opowieść o kobiecie, która była duszona przez nieznanego jej mężczyznę. Kiedy ostatkiem sił zawołała „przyjdź na śniadanie”, ten zniknął. Podobną przygodę przeżył inny mieszkający na terenach Wielkopolski gospodarz, który również w środku nocy, nie mogąc złapać oddechu, wykrzyknął zaproszenie na śniadanie. W jego przypadku jednak na tym się nie skończyło, bowiem rano faktycznie do jego domu zaszła jakaś starsza kobieta, która bez słowa przysiadła się do stołu, wypiła kawę, najadła się i zniknęła, aby więcej nie powrócić.

Mory, tak jak ludzie, bywały jednak najwyraźniej wybredne. Doskonałym przykładem tego może być ta z Wielkiego Sławska. Zaproszona na obiad nie omieszkała się pojawić pod postacią starej kobiety, opróżniła swój talerz, po czym następnej nocy zadusiła małą dziewczynkę. Możliwe, że zupa była za słona.

The Witch GIF – Find & Share on GIPHY

Discover & share this The Witch GIF with everyone you know. GIPHY is how you search, share, discover, and create GIFs.

Jak wielkopolski folklor zagraża życiu i zdrowiu (wampirów)

W przypadku wampirów sprawa była prostsza, niż u mór. Po pierwsze, wiadomo było, że nie można się z nimi dogadać. Po drugie, sposób na pozbycie się ich był doskonale znany, a polegał, oczywiście, na odnalezieniu podejrzanie energicznie zachowujących się zwłok i dokonaniu ich dekapitacji. Przybierający postać nietoperza krwiopijcy byli w Wielkopolsce tępieni z zabójczą skutecznością, głównie dlatego, że, szczerze mówiąc, byli naprawdę, ale to naprawdę mało dyskretni. I nie chodzi nawet o to, że gdziekolwiek pojawił się wampir, tam trup ścielił się gęsto (w zależności od miejsca, z którego pochodzili, nieumarli ci mieli w zwyczaju mordować wszystkich członków swojej rodziny, każdego, kto miał tyle lat, co oni w chwili zgonu lub po prostu dowolną osobę znajdującą się w zasięgu ich wzroku). Wielkopolskie wampiry były… Muzykalne.

Nocą w rocznicę swojej śmierci po raz pierwszy wydostawały się z grobów i swoje kroki natychmiast kierowały do miejscowej dzwonnicy. Tam chwytały za sznury i kołysały dzwonami. I robiły to najwyraźniej na tyle nieumiejętnie, że każdy, kto był w zasięgu ich dźwięku, natychmiast umierał. Metoda, jak na wampiry, dziwna, jednak miejscowi krewniacy Draculi w ogóle byli mało zainteresowani krwią. Byli za to niezwykle krewcy, gdyż na przykład w Biskupicach ludzie byli prześladowani przez nieumarłego, który, zamiast polować na dziewice, zaczepiał ludzi chcąc z nimi walczyć.

Private GIF

GIPHY is your top source for the best & newest GIFs & Animated Stickers online. Find everything from funny GIFs, reaction GIFs, unique GIFs and more.

Gryzł wilk razy kilka, ugryźli i wilka

Jak widać, wielkopolski chłop mógł być równie groźny, co wampir czy mora. I choć do domorosłych łowców wampirów jesteśmy już przyzwyczajeni, to miejscowy folklor w pewnym momencie poszedł o krok dalej, robiąc ze zwierzyny myśliwego. Czasem bowiem się zdarzało, że duszony człowiek wyrywał się spod mocy nocnego upiora, a wtedy ten musiał, w celu ukrycia się, przybrać jakąś wyglądającą niegroźnie formę. Jeśli był wystarczająco rozsądny, zmieniał się w słomę, mysz lub kota. Ale znany jest też przypadek, w którym spanikowana mora zdecydowała się na przeistoczenie w gruszkę.

Obudzony gospodarz, półprzytomny i skonsternowany zobaczył leżący na kołdrze darmowy podwieczorek. I niewiele myśląc, zjadł ową gruszkę, wyrzucając ogonek i górną część owocu.

A rano na strychu odnalazł oderwane nogi i głowę swojej służącej.

Smacznego!

Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z naszymi wpisami na blogu!

Awatar autora

O autorze

Joanna Dziedzic

Jako dziecko zagubiła się w fantasy jak Alicja w Krainie Czarów i niczym Obieżyświat postanowiła zwiedzić wszystkie fantastyczne krainy. Kolekcjonuje książki jak Flash mandaty za prędkość. Optymistyczna jak Kłapouchy, energiczna jak Garfield z nutą gramatyki Yody. Nienawidzi zimna jak Anakin piasku, a pająki kocha równie mocno co Ron Wesley. Żeby przeczytać i obejrzeć wszystko co jej się marzy, musiałaby żyć tak długo, jak Legolas. Z tego powodu od wielu lat bezskutecznie próbuje zostać elfem. foto: Makove Love