Kiedy demon z okresu Edo spotyka demona z okresu Heian
Demony. Temat niezwykle interesujący. Są one związane z praktycznie każdą kulturą i coraz częściej pojawiają się w najróżniejszych dziełach artystycznych. Dzisiaj skupimy się na demonach związanych z Krajem Kwitnącej Wiśni, które, jak wiele rzeczy powiązanych z kulturą tego kraju, mogą być naprawdę osobliwe. Ale jak to tak właściwie z nimi było? Pora przyjrzeć się, jak ewoluowało postrzeganie tych istot w Japonii w różnych okresach.
Raz, dwa, trzy, demona widzisz Ty!
Japońskie demony bywają bardzo zróżnicowane. Stanowią niezwykle rozbudowaną część japońskiego folkloru. I tak jak są różnorodne, tak różnorodne są ich siedliska. Nawiedzają opuszczone miejsca, stojące na uboczu kaplice, miejsca związane z naturą, takie jak górskie polany, rzeki, lasy czy morza. Są też te związane z obszarami miejskimi!
Już najwcześniejsze japońskie źródła historyczne potwierdzają, że zjawiska niewytłumaczone i ponadnaturalne istoty stanowiły ważną część życia mieszkańców klasycznej Japonii (okres Heian: 794-1185 r.) Właśnie tego rodzaju tajemnicze osobliwości i niepojęte rzeczy zaczęto nazywać yōkai, terminem, który wielu z nas zna z baśni japońskich, podań ludowych czy, oczywiście, anime, mang i literatury. Jest to określenie obejmujące całą gamę różnorodnych istot. Wyraz ten wszedł do powszechnego użytku jednak stosunkowo niedawno. W epoce Heian straszne, niewyjaśnione zjawiska i wszelkiego rodzaju istoty nadnaturalne określano mianem mononoke (słowem które spora część z nas kojarzy z anime o tytule Mononoke, charakteryzującym się bardzo oryginalną szatą graficzną). Określenie mononoke po raz pierwszy pojawiło się w powieści Genji monogatari, którą można przetłumaczyć jako Opowieść o księciu Genjim. Według tego utworu mononoke najczęściej przybierały postać niebezpiecznego ducha – były to istoty chowające się przed wzrokiem i zamierzające wyrządzić ludziom krzywdę.
Demonie, jak wyglądasz, nie wie nikt!
Demony z okresu klasycznego w niczym nie przypominały tych, które zamieszkały w wyobraźni Japończyków (a teraz też i ludzi z innych zakątków świata) w epokach późniejszych. Ludność okresu Heian żyła w ciągłym lęku przed napotkaniem demona, gdyż takie spotkania kończyły się dla człowieka tragicznie niemal w każdym przypadku (teraz bałabym się spacerować lasem nocą, wtedy chyba bym z domu nie wychodziła, wiedząc, że mogę się natknąć na czyhającego na nieszczęśników demona). Co więcej, wygląd demona z okresu Heian prawie nigdy nie był opisywany, jedynie sporadycznie przedstawienia ikonograficzne ukazywały aparycję tych stworzeń.
Jak nie dać się pożreć?
Demon okresu klasycznego nie był stworem łatwym do pokonania. Istotom tym zdarzało się nawet cierpliwie czekać i planować zemstę za doznane zniewagi (takie mściwe z nich bestyjki!). Co zatem można było zrobić, by uniknąć konfrontacji z demonami? Najprościej było się ich wystrzegać – nie odwiedzać miejsc owianych złą sławą, o których krążyły opowieści, że coś się w nich czai. Proste rozwiązania bywają najłatwiejsze. a ostrożności nigdy za wiele.
W tym wypadku mogło się to sprawdzać, bo osoby, które lekceważyły tę zasadę, kończyły w tragiczny sposób – zostawały pożarte. Co ciekawe jednak, demonom najprawdopodobniej nie smakowały głowy, stopy i dłonie ofiar, gdyż to właśnie te części ciała pozostawały po nieszczęśnikach, którzy je napotkali. Całkiem wybredne potworki z tych naszych demonów były, prawda?
A jednak nie taki yōkai straszny, jak go w Heian malowano?
Klasyczny demon zdecydowanie nie był postacią tragiczną, nie zastanawiał się nad swoją naturą i nie prowadził dysput z mnichami buddyjskimi. Wprost przeciwnie, kierował się swymi morderczymi skłonnościami. Zmiana w postrzeganiu tych stworzeń związana była z rozwojem teatru i coraz częstszym pojawianiem się w nim tych istot (zawsze twierdziłam, że rozwój teatru przyniósł wiele dobrego, Japonia tylko potwierdza tę tezę).
Kiedy zaczęto przedstawiać demony na deskach teatrów, otrzymały one określoną postać, którą w pewnym stopniu można było zaakceptować. Nastąpił okres coraz większego ich uczłowieczania. To właśnie w sztukach teatru nō demon po raz pierwszy zaczął być kreowany na istotę cierpiącą, postać poddającą się ludzkim namiętnościom. Nie były to już demony, które ścigałyby tego, kto pojawił się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, po to, by go pożreć. Nie kryły się w mroku, czekając na zbłąkanych przechodniów. Średniowieczne demony zyskały osobowość.
Co za tym idzie,, zmiana postrzegania demonów związana była z coraz dokładniejszym ich opisywaniem. Im dokładniej je przedstawiano, tym mniejszy siały postrach. Było to swego rodzaju „oswajanie” wyobrażeń brutalnej i krwiożerczej istoty.
A jak to jest współcześnie?
Demony japońskie pojawiają się bardzo często w kulturze popularnej, i to nie tylko tej pochodzącej z Kraju Kwitnącej Wiśni. W Polsce mamy cykl o Takeshim Mai Lidii Kossakowskiej, którego akcja osadzona jest w Wakuni, krainie inspirowanej feudalną Japonią.
Istnieje wiele anime i mang, których bohaterami są właśnie te tajemnicze (mniej lub bardziej) stworzenia. Z jednej strony mamy romantyczne historie o miłości między demonem a człowiekiem, czy historie koegzystowania, a nawet przyjaźni między yōkai i ludźmi, z drugiej jednak występuje także sporo dzieł, w których demony stoją raczej po ciemnej stronie mocy i odznaczają się krwiożerczymi zapędami.
Kultura popularna obficie czerpie z folkloru japońskiego. Autorzy coraz częściej decydują się na wykorzystanie własnych pomysłów i stworzenie autorskiej wizji demonów (i całego świata przedstawionego). Tematyka ta fascynuje i twórców, i odbiorców, gdyż japoński folklor stanowi niezwykle bogate i interesujące źródło inspiracji. W końcu dobrze wykreowany demon nie jest taki zły (no chyba że ma być!).
A Wy, lubicie japońskie demony? Macie swoje ulubione dzieła, w których występują?