Festiwal Fantastyki 13-15.06.2025 Poznań
pl
Goście Kup bilet

I wtedy wchodzą oni, cali na zielono.

Jak pewnie wiecie, Pyrkon otrzymał Certyfikat Jakości Europejskiego Centrum Jakości i Promocji oraz Europejskiej Kapituły Jakości i Ekologii jako pierwszy festiwal w Polsce. Co jak co, ale akurat w przypadku konwentów ma to dużo sensu – w końcu zielony to w fantastyce bardzo popularny kolor. Zielone są nie tylko barwy Slytherinu czy liście na drzewach w Shire czy Fangornie. Tak się bowiem składa, że jest to kolor z jakichś względów cieszący się wzięciem różnych twórców.

Zieleń w kulturze przeszła długą drogę. Pewnie kojarzy się wam ona z nadzieją i spokojem? Cóż takie podejście pojawiło się stosunkowo późno. W średniowieczu bowiem uznawano ten kolor za zepsuty, miał on oznaczać zło i symbolizować w najlepszym wypadku truciznę i chorobę, a w najgorszym Szatana. Dopiero później utożsamiano go z naturą i zaczęto mu nadawać cechy terapeutyczne. Co ciekawe to właśnie zielony jest tym kolorem, którego najwięcej odcieni wyłapuje ludzkie oko. Ma to związek z bardzo odległymi czasami, w których żyli nasi bardzo odlegli przodkowie. Dzięki wykształceniu tej drobnej cechy łatwiej było zobaczyć czające się w krzakach drapieżniki.

W fantastyce zieleń pojawia się bardzo często. Prawdopodobnie pierwsze skojarzenie kieruje się w stronę małych zielonych ludzików, które kradną krowy i wydeptują kręgi w zbożu. Jednak zielone postacie pojawiają się także w innych gatunkach. Dziś pokażemy wam trzech bohaterów z kompletnie różnych gałęzi fantastyki.

Shrek

Zacznijmy od bohatera, który kandydatem na bohatera nigdy nie był. Fabuły „Shreka” i jego kolejnych części nawet nie ma co przytaczać – wszyscy znają ją na pamięć, a wiele cytatów przeszło do codziennego użytku w krajach całego świata. Od premiery pierwszej części mija w tym roku 21 lat, a zielonkawy ogr stał się miłością i życiem zwłaszcza dla wielu obecnych trzydziestolatków. Mniej znany jest jednak fakt, że scenariusz „Shreka” wcale nie jest oryginalnym pomysłem DreamWorks. W 1990 roku ukazała się powiem książka „Shrek!”, która choć często odbiega od pełnometrażowej adaptacji, także okazała się sporym sukcesem. Już w 1991 prawa do ekranizacji kupił Steven Spielberg, jednak Shrek na ekranach kin zagościł równo po dekadzie, zresztą bardzo burzliwej.

W zamyśle Spielberga „Shrek” miał być animacją wykonaną w tradycyjnym stylu, a głosu głównemu bohaterowi miał użyczyć Bill Murray. Namówiony jednak przez swojego wiernego współpracownika, kompozytora Johna Williamsa, reżyser odsprzedał prawa w 1994 roku nowopowstałej wytwórni DreamWorks. Początkowo kandydatem do obsadzenia głównej roli był Nicolas Cage, który jednak odrzucił tę propozycję. Wybór padł więc na amerykańskiego komika Chrisa Farleya. Aktor zdążył nagrać około 85-95% swoich kwestii (według różnych źródeł) nim przedwcześnie umarł po przedawkowaniu narkotyków w 1997 roku. Zastąpił go kolega z Saturday Night Live, czyli Mike Myers, który przez praktycznie cały 1999 rok pracował w studiu nagraniowym. A reszta jest już historią.

Yoda

Ze świata baśni przenosimy się do odległej galaktyki. Oto kolejna postać, która zdecydowała się mieszkać na bagnie z dala od innych i której spokój zakłócił jakiś nadaktywny przybysz. Yoda pojawił się rzecz jasna w „Imperium Kontratakuje” i z miejsca stał się jedną z najważniejszych i najbardziej popularnych postaci „Gwiezdnych Wojen”. Stary, doświadczony, choć niepozorny mistrz, uczył Luke’a Skywalkera radzenia sobie z Mocą, używając przy tym stylu mowy, który przeszedł do historii popkultury. Jego doświadczenie, mądrość i umiejętności walki czynią go jednym z najsilniejszych, jeśli nie najsilniejszym w ogóle, wojowników Jedi.

Twórcą Yody jest rzecz jasna George Lucas. Szukał on zastępstwa dla Obi-Wana Kenobiego, który pełnił rolę mentora Luke’a Skywalkera w „Nowej Nadziei’. Głos temu zielonemu jegomościowi podkładał Frank Oz znany zwłaszcza z „Muppetów” i „Ulicy Sezamkowej”. To właśnie on dubbingował takie postaci jak Panna Piggy czy Ciasteczkowy Potwór. Jednak nie tylko on był odpowiedzialny za powołanie Yody do życia. Za ruchy tego bohatera odpowiadało bowiem kilka osób. Oz używał prawej ręki do kontrolowania głowy, a lewej do kontrolowania lewej ręki Yody. Oprócz niego na planie znajdowało się paru pacynkarzy, którzy wprawiali w ruch prawą rękę i oczy, a w niektórych ujęciach w strój Yody przebierał się aktor. Dopiero rozwój techniki na przełomie XX i XXI wieku pozwolił na skorzystanie z CGI, dzięki czemu bez przeszkód można było pokazać młodszego Yodę w całości w niemal każdej scenie, znacznie przy tym żwawszego i nieunikającego walk. Po kolejnych dwudziestu latach możemy też oglądać Grogu, znanego bardziej jako Baby Yoda, z serialu „Mandalorianin”. Należy on do tej samej nieznanej rasy i ma szansę stać się jeszcze potężniejszym Jedi oraz jeszcze potężniejszym źródłem dochodów z gadżetów.

Hulk

Na koniec pora przejść do świata komiksu. Najsłynniejszą zieloną postacią z historii obrazkowych jest najprawdopodobniej Hulk. To kolejny osobnik, którego nie trzeba specjalnie przedstawiać. Przeważnie znany jest jako Bruce Banner – światowej sławy naukowiec. Kiedy jednak zostaje napromieniowany promieniami gamma, zyskuje drugą osobowość – potwora Hulka, który ujawnia się, gdy Banner się zdenerwuje. Hulk zadebiutował na komiksowych kartach w roku 1962 i od tego czasu stał się jedną z najpopularniejszych postaci w uniwersum Marvela. Doczekał się bowiem licznych komiksów, animacji, seriali oraz filmów pełnometrażowych.

Hulk został jednym z najsłynniejszych zielonych bohaterów, ale w pierwszym komiksie kolorowano go na szaro. Przynosiło to jednak sporo kłopotów, bo odcienie szarości różniły się od siebie na poszczególnych obrazach. Zdecydowano się więc pójść trochę na łatwiznę i postawiono ostatecznie na kolor zielony, co, jak pokazał czas, okazało się decyzją najlepszą z możliwych. Pewnie nie będzie zaskoczeniem, że inspiracją dla jego stworzenia był Potwór Frankensteina, Dr Jekyll i Mr Hyde czy Golem. Hulk powstał jako swego rodzaju krytyka amerykańskiej brutalności, antyintelektualności i dążenia do samozniszczenia, także przy pomocy energii atomowej. Dla wielu jednak zostanie tylko i wyłącznie zielonym potworem skłonnym do rozwałki i elementem wręcz komediowym w kolejnej części Marvel Cinematic Universe. Bo po mocno nieudanych solowych filmach raczej nie ma co liczyć na kolejny.

Zielonych postaci jest oczywiście znacznie więcej – by wymienić choćby Szatana Serduszko z „Dragonball”, Gamorę z komiksów Marvela czy całą masę bohaterów i antybohaterów, którzy zieleń wplatali w swoją garderobę, jak choćby Green Lantern, Riddler czy Poison Ivy. Jednak to właśnie wymieniona trójka wywarła największe piętno na światowej popkulturze. Czy ktoś ich strąci z piedestału? Poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko.

Awatar autora

O autorze

Joanna Dziedzic

Jako dziecko zagubiła się w fantasy jak Alicja w Krainie Czarów i niczym Obieżyświat postanowiła zwiedzić wszystkie fantastyczne krainy. Kolekcjonuje książki jak Flash mandaty za prędkość. Optymistyczna jak Kłapouchy, energiczna jak Garfield z nutą gramatyki Yody. Nienawidzi zimna jak Anakin piasku, a pająki kocha równie mocno co Ron Wesley. Żeby przeczytać i obejrzeć wszystko co jej się marzy, musiałaby żyć tak długo, jak Legolas. Z tego powodu od wielu lat bezskutecznie próbuje zostać elfem. foto: Makove Love