Szaleni dyktatorzy dzięki którym fikcyjni złoczyńcy już nigdy nie wydadzą ci się przerysowani
Zdarzało wam się kiedykolwiek czytać książkę, grać w grę komputerową czy oglądać film lub serial i łapać się za głowę na widok tego, jakie elementarne błędy popełnia walczący z protagonistą Zły Lord? Na widok snutych przez czarne charaktery intryg kręciliście z politowaniem głową i mruczeliście pod nosem, że to niemożliwe, aby jakikolwiek mroczny władca miał tak głupie pomysły? Że w rzeczywistości nie ma szans na to, aby ktoś tak szalony został potężnym tyranem?
No… To uważajcie, bo możecie się zdziwić.
Czas na złowieszczy monolog
Ukazywani na ekranach czy kartach książek i komiksów złoczyńcy często zachowują się… dość niekonwencjonalnie. Mają wyjątkowo irytującą manierę wygłaszania długich przemów tuż przed zadaniem ostatecznego ciosu rozbrojonemu bohaterowi, instalowania w powszechnie dostępnym i doskonale widocznym miejscu wielkich, czerwonych guzików aktywujących autodestrukcję dowolnej tajnej bazy czy nawet ignorowania przyjacielskich i przede wszystkim rozsądnych rad swoich doradców. Właśnie przez to, mimo całej swojej diaboliczności, czarnych peleryn i całej gamy złowieszczych chichotów, przez wielu traktowani są z pobłażaniem.
Każdy z nas doskonale wie, że zawieszenie nad basenem z rekinem-ludojadem to coś, na co skrycie liczy każdy Prawdziwy Bohater, a budowanie zbyt dużej ilości przewodów wentylacyjnych to jak rozkładanie przed wrogiem czerwonego dywanu. Tymczasem Źli Lordowie wydają się kompletnie nieświadomi swoich wad i dziwactw, często nawet są z nich dumni. To szalone, jak niektórzy z nich są szaleni, lecz jeszcze bardziej szalony jest fakt, że tak właściwie, to często fikcyjni złoczyńcy swoimi wariactwami nawet nie dorastają do pięt prawdziwym tyranom.
Francois Duvalier
Rządzący Haiti w latach 1957-1964 Francois Duvalier, znany także jako Papa Doc, po tym, jak przeszedł zawał, podupadł na zdrowiu psychicznym i zaczął intensywniej wprowadzać w swoim kraju kult jednostki. Miał bez wątpienia wielkie aspiracje, ponieważ zaczął od przekonywania katolickich księży do tego, aby stworzyć nowe wersje modlitw, w których zostałby wspominany i chwalony. Kiedy to się nie udało, a nawet doprowadziło do jego ekskomunikowania, postanowił pójść drogą na skróty, pozbył się z kraju urzędującego właśnie arcybiskupa i ogłosił, że nową, lepszą, oficjalnie wspieraną przez państwo religią, będzie voodoo. Oczywiście, szukając odpowiednich dla siebie kreacji, zaczął wzorować się na stylu samego Barona Samediego, mściwego ducha śmierci. I w razie, gdyby ktokolwiek miał wątpliwości, czy warto z nim zadzierać, dodał, że tak właściwie to nim jest.
Nic zatem dziwnego, że za panowania Duvaliera doszło do szeregu nadprzyrodzonych zdarzeń. W pewnym momencie po Haiti rozeszła się plotka, że polityczny przeciwnik Papy Doca, aby ukryć się przed dyktatorem, przybrał postać czarnego psa. Papa Doc wykazał się absolutnym opanowaniem i bez mrugnięcia powieką rozkazał zabicie wszystkich czarnych psów na terenie państwa.
To jednak był marny pokaz siły. Francois Duvalier nadrobił to przy najbliższej nadarzającej się okazji, czyli… Zamachu na prezydenta Stanów Zjednoczonych, Johna F. Kennedy’ego. Gdy cały świat zastanawiał się, kto może stać za śmiercią tak ważnego dla świata polityka, Papa Doc odważnie wyłamał się z tłumu zaskoczonych i oburzonych, aby stwierdzić, że to on sam odpowiedzialny jest za zabójstwo. Przypadkiem akurat tego ranka wstał z łóżka i aby dać upust frustracji (wspierające początkowo jego antykomunistyczne rządy USA jakiś czas temu wyraźnie zaczęło wycofywać swoje wsparcie dla Haiti), dźgnął laleczkę voodoo zadedykowaną Kennedy’emu 2 222 razy. Tak oto klątwa haitańskiego dyktatora zgładziła jednego z najpotężniejszych ludzi na świecie.
Saparmyrat Nyýazow
Pierwszy sekretarz KC Komunistycznej Partii Turkmeńskiej SRR w latach 1985-1991, Saparmyrat Nyýazow, przyjął przydomek Türkmenbaşy, czyli „ojca wszystkich Turkmenów”. Bez wątpienia pomógł mu w tym fakt, że specjalnie powołana przez niego komisja historyków ustaliła, że jest potomkiem nie byle kogo, bo samego Aleksandra Wielkiego. Oczywiście, takie odkrycie nie mogło zostać zignorowane, zatem, aby każdy pamiętał o tym, jak wyjątkowy przywódca stoi na czele państwa, imieniem Türkmenbaşy nazwano:
- lotnisko w stolicy Turkmenistanu
- tuziny ulic i szkół
- meteoryt, który w 1998 roku miał pecha spaść na terytorium rządzonego przez Nyýazowa państwa
- portowe miasto, które do tej pory było znane jako Krasnovodsk
- a nawet miesiąc styczeń
Saparmyrat Nyýazow był ogólnie znany ze swojego zamiłowania do języka, ponieważ urozmaicił powszechne „türkmenbaşowanie” wszystkiego, co popadnie i wprowadzeniem garści świeżych pomysłów. W ten właśnie sposób kwiecień oraz chleb otrzymały nowe nazwy. Gurbansoltan-edzhe. Oczywiście, na cześć matki samego Türkmenbaşy.
Czytając powyższe, aż trudno uwierzyć, że tak skromny człowiek pozwolił sobie na chwilę słabości i zainicjował budowę 12-metrowego złotego pomnika samego siebie, zainstalowanego na mechanizmie obracającym statuę w taki sposób, aby zawsze zwrócona była twarzą ku słońcu.
Oczywiście zrobił naprawdę wiele dla społeczeństwa. Na przykład, kiedy rzucał nałóg i odstawiał papierosy, przeforsował prawo zabraniające ludziom palenie w miejscach publicznych. To się liczy jako troska o zdrowie obywateli, prawda?
Francisco Macías Nguema
Właściwie, to aby dość dokładnie scharakteryzować tę postać, wystarczyłoby powiedzieć, że rządzący od 1968 do 1979 roku Gwineą Równikową dyktator Francisco Nguema nadał sobie tytuł „Niezwykłego Cudu Gwinei”. Dlatego odsuńmy na razie na bok samego polityka i skupmy się na jego nowatorskich reformach, które obejmowały między innymi zdelegalizowanie słowa „intelektualista”, zamknięcie szkół i wyrzucenie wielu zbyt dobrze wyedukowanych ludzi z kraju, zawieszenie działalności szpitali (przodkowie Nguemy byli powszechnie szanowanymi znachorami) oraz, bagatela, likwidację Banku Centralnego.
Choć „likwidacja” to może w ostatnim przypadku zbyt duży eufemizm, skoro Niezwykły Cud Nowej Gwinei doprowadził do tego między innymi poprzez zamordowanie dyrektora owego banku i ukrycie wszystkich jego pieniędzy w swojej kryjówce głęboko w dżungli.
Spoglądając na jego osiągnięcia w dziedzinach, takich jak edukacja, medycyna i finanse, trudno nie zapytać – czy jest coś, na czym ten człowiek się nie znał? Okazuje się, że tak. I jest to inżynieria. Francisco Nguema zabronił bowiem używania smarów i oliwy w elektrowniach, twierdząc, że dzięki swoim bliżej nieokreślonym magicznym mocom jest w stanie utrzymać urządzenia w stanie zdatnym do użytkowania.
Niestety, choć trudno w to uwierzyć, mylił się.
W efekcie na terenie całej Gwinei Równikowej doszło do serii poważnych awarii sieci elektrycznej.
Nie taki Zły Lord straszny, jak go malują
Lista ta, choć zabawna, jest też przygnębiająca, ponieważ każdy z wymienionych powyżej ludzi ma na sumieniu wiele zbrodni. Niech zatem zamknie ją ktoś, kto wyraźnie troszczył się o najbliższych. Rafael Leónidas Trujillo Molina, generał i dyktator rządzący Republiką Dominikany od 1930 do 1961 roku, niezwykle dbał o swoją rodzinę, czego dowodem może być fakt, że uczynił swojego 3-letniego syna pułkownikiem i usiłował doprowadzić do nagrodzenia swojej niepiśmiennej żony literacką nagrodą Nobla.
Z nagrodzeniem żony nie udało mu się, ale przynajmniej jego syn w wieku 10 lat awansował na stanowisko generała.
Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z naszymi wpisami na blogu!