Dieta z dzików, ofiary z ludzi – galijscy bogowie i ich mroczne sekrety
Jest rok 2019. Cała Europa zna wojowniczych Galów, którzy opierają się rzymskim najeźdźcom stacjonującym w obozach Rabarbarium, Akwarium, Relanium i Delirium. Jednak czy wszyscy znają ich bogów poza Teutatesem i Bellenosem? Przed Wami najważniejsi galijscy bogowie!
Galijskie problemy
W roku 50 przed naszą erą, wbrew temu co można przeczytać w komiksach o przygodach Asteriksa i Obeliksa, cała Galia była podbita przez Rzymian. Tak naprawdę dopiero wtedy na terenach tych zaczęły kształtować się jakiekolwiek struktury państwowe. Wcześniej terytorium między innymi dzisiejszej Francji zamieszkiwały różne plemiona, które stanowiły odrębne byty, a ich powiązania kulturowe były raczej luźne. Grupy te jednak, w większym lub mniejszym stopniu, przypisuje się do kultury celtyckiej. Ludność zamieszkująca Galię wyznawała religię politeistyczną, co na całym świecie (z nielicznymi wyjątkami) było wówczas normą. Część wierzeń przejęto od innych wyznań, a spory procent z nich został też przekazany choćby Rzymianom. Najważniejszymi istotami boskimi w rytuałach Galów byli Taranis, Teutates oraz Esus, którzy stanowili tak zwaną triadę.
Na Teutatesa!
Z tego tria najbardziej znany jest oczywiście Teutates. Bohaterowie przygód Asteriksa wielokrotnie powołują się na to bóstwo w komiksach, animacjach i filmach fabularnych. Trudno się dziwić walecznym Galom – w końcu Teutates to między innymi bóg wojny. Jego imię, w oryginale brzmiące Toutatis, oznacza dosłownie „ojca plemienia”. Nie jest więc zaskoczeniem że wśród pełnionych przez niego funkcji miała się znajdować również opieka nad wspólnotami plemiennymi. Prawdopodobnie nie był wcale takim miłym gościem – przyjmował ofiary z ludzi, których topiono głową do góry w beczce lub bagnie. Po takim wpadnięciu można było zapomnieć nie tylko magicznym napoju, ale właściwie o czymkolwiek.
Kogo jara Taranis?
Kolejną istotę kultu wśród Galów stanowił Taranis. Często to właśnie on uznawany jest za najważniejsze wśród galijskich plemion bóstwo. Na pewno jednak nie pełnił centralnej roli w galijskim panteonie, nie był też ojcem wszystkich bogów. Z wyglądu miał przypominać Jowisza czy Zeusa – w ikonografii najczęściej przedstawiany jest z piorunami bądź młotem w ręku. Oprócz tego dzierżył też koło od rydwanu. Jego funkcja zaś była zgoła inna i ograniczała się głównie do ciskania piorunami. Zresztą motyw gromowładnego gościa powtarzał się w niemal całej Europie – by wspomnieć Thora, Peruna czy Perkuna.
I ze swoich obowiązków musiał się najwyraźniej wywiązywać znakomicie, skoro według Uderzo i Goscinnego Galowie bali się jedynie, że niebo spadnie im na głowy. Stracha napędzić mogło również składanie ofiar. Bycie poświęconym w rytuale nigdy nie należy do przyjemnych czynności, o zostaniu złożonym ku czci Taranisa nie wspominając. Taki nieszczęśnik kończył w płomieniach – to już chyba lepiej mieć tyle nieboskłon na głowie.
Dopełnienie triady
Trójkę zamykał Esus. To najprawdopodobniej on zapoczątkował na galijskich ziemiach lumberseksualną modę. Przedstawiano go najczęściej jako brodacza w stroju drwala lub robotnika. W teorii pełnił funkcję tego dobrego w triadzie – nawet jego imię miało pochodzić od słowa „dobry”. Galowie musieli jednak znać inne definicje dobra i zła. Podobnie jak iwcześniej wymienieni galijscy bogowie, on również przyjmował ofiary z ludzi. Nie był jednak zbyt wymagający i zadowalał się przywiązanym do drzewa pechowcem, którego rytualnie nakłuwano lub rozrywano napiętymi gałęziami. Czy tak skończył pewien bard, który nie potrafił śpiewać? Czasami zdarzały się jednak odstępstwa i poświęcano dziki. Co ciekawe, w XVIII wieku zaczęły pojawiać się nurty, które utożsamiały Esusa z Jezusem. W rzeczywistości jednak poza podobnym imieniem nie łączy ich zupełnie nic.
Boskie małżeństwo
W przygodach galijskich dysydentów i ich współplemieńców często przewija się również Belenos. On to już w ogóle znany był pod różnymi imionami. Przyjmuje się między innymi takie zapisy jak Belenus, Belinus czy Beli. Bóg ten wyróżniał się w swoim galijskim korpo, nie przyjmując ofiar z ludzi. Przypominał zaś dowolnie wybranego komunistycznego przywódcę. Pierwszego maja każdego roku ku jego czci przypadało święto Beltaine, podczas którego przeprowadzano pochody z udziałem bydła. Zwierzęta przed wyjściem nad pastwisko przechodziły pomiędzy rytualnie zapalonymi ogniskami. Oprócz żywego inwentarza, odpowiadał również za płodność i słońce. Po godzinach zaś mógł prowadzić własne sanatorium, ponieważ potrafił uzdrawiać przy pomocy gorących źródeł. Jego żoną była Belisama, którą również wspominano w przygodach Asteriksa. Pełniła ona funkcje zbliżone do Minerwy i zajmowała się głównie ogniem.
Nie taka słaba płeć
Belisama to nie jedyna bogini w wierzeniach Galów. Prawdopodobnie najważniejszą z nich była Epona. Do jej zadań należało przede wszystkim przeprowadzanie do świata zmarłych wszystkich, którzy z różnych względów opuścili ten padół. Najczęściej poruszała się konno (jej imię pochodzi od celtyckiego słowa oznaczającego klacz), a w ręku trzymała klucze. Odpowiadała też za bardziej pogodne rzeczy – płodność oraz wszelkie stworzenia nieparzystokopytne. Bardzo podobne obowiązki posiadała również Rosmerta. Tak samo jak Epona, odpowiadała zarówno za płodność, jak i za śmierć. Jej imię pochodzi od galijskich słów ro oraz smert. Pierwsze można tłumaczyć jako wielka, a drugie jako żywicielka. W odróżnieniu od Epony wolała jednak kwiaty zamiast koni czy osłów.
Galijska odpowiedź na Herkulesa
Galowie wydawali się być szczególnie rozmiłowani w oddawaniu czci bogom wojny. Zagadnieniem tym zajmował się również Smertrios. Podobnie jak większa część galijskich bóstw, on także posiadał wiele imion – w tym przypadku dochodzą jeszcze Smertrius i Smertulitanus. Ten jegomość stanowił połączenie lepiej nam znanych Marsa i Herkulesa. Jak dobrze wiemy po seansie „12 prac Asteriksa”, Galowie niczego nie lubią tak jak dobrej bitki i zadań wykraczających ponad ludzkie możliwości. Choć Smertrios nie musiał walczyć z Hydrą czy otrzymać z zaświadczenia A38, to można zobaczyć go w pojedynku z wężem, uwiecznionym na Pilier des Nautes w Lutecji (obecnie Paryż). Jego imię brzmi zbliżenie do Rosmerty i wywodzi się od tych samych słów.
Powariowali ci Rzymianie
Do znacznej części informacji na temat galijskich wierzeń należy podchodzić ze sporą rezerwą. Galowie nie spisali żadnej świętej księgi czy mitologii. Większość danych dotyczących ich religii pochodzi ze źródeł rzymskich bądź szczątkowych wykopalisk. Rzymianie zaś nie mieli celu w pozytywnym przedstawianiu wierzeń barbarzyńskich ludów. Część doniesień powstała wiele lat po podbiciu całej Galii (i każdej wioski w niej), a tereny te bardzo szybko ulegały latynizacji. Tak oto powstały zapiski stworzone głównie na bazie zasłyszanych opowieści i bez kontaktu z mieszkańcami Galii. Opisane w powyższym artykule bóstwa to i tak te najlepiej udokumentowane, a przecież było ich znacznie więcej. Ile z nich zniknęło w czasie lub zapisało się w pamięci jedynie incydentalnie? Galijscy bogowie powinni więc składać ofiary Alberto Uderzo i Rene Goscinnemu – gdyby nie ci dwaj panowie, niewielu mruczałoby pod nosem „na Teutatesa!”.
Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z naszymi wpisami na blogu!