To gołąb? A może kaczka? Nie, to UFO!
Wielu czekoladoholików doskonale pamięta (w końcu trudno zapomnieć, jeśli datę zaznaczyło się w kalendarzu czerwonym pisakiem zarezerwowanym dla ważnych okoliczności), że dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Czekolady. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że kilka dni temu – dokładnie 2 lipca – był Światowy Dzień UFO. No i co z tego? Właściwie to nic. Ot, pogadamy sobie o kosmitach, latających spodkach, kręgach w zbożu oraz teoriach spiskowych dziejów.
Nigdy nie słyszeliście o tym święcie? Nic dziwnego. Ustanowione zostało w 2001 roku, zatem na tyle niedawno, że niektórzy z nas pamiętają świat bez niego. Data ta wybrana została nie bez powodu, ma bowiem upamiętniać Incydent w Roswell, mający miejsce 2 lipca 1947 roku.
Zaczęło się w Stanach Zjednoczonych?
Niezależnie od tego, jak brzmi odpowiedź na to pytanie, jedno jest pewne: data Światowego Dnia UFO nie została wybrana przypadkowo. W Stanach Zjednoczonych, dokładnie w stanie Nowy Meksyk, znajduje się niewielkie miasteczko – Roswell. Słyszeli o nim chyba wszyscy, i to nawet ci, których nieszczególnie interesuje temat odwiedzin naszej planety przez przedstawicieli kosmicznych cywilizacji. W Roswell (no, jakieś sto dwadzieścia kilometrów od miejscowości), dokładnie 2 lipca 1947 roku, miała miejsce katastrofa niezidentyfikowanego obiektu latającego, po dziś dzień branego za statek obcych. Naturalnie, na kanwie tego wydarzenia, zrodził się ogrom teorii spiskowych, gdzie główną rolę odgrywają informacje o pozaziemskich cywilizacjach, cenzurowane przez amerykańskie służby. Data wybrana na Światowy Dzień UFO ma upamiętniać właśnie to wydarzenie… i uświadomić władze, że społeczeństwo „i tak wie!”.
Teoria spiskowa teorię spiskową pogania
Nie brakuje też doniesień o UFO z czasów sprzed Incydentu w Roswell. W trakcie II Wojny Światowej doszło do kilku zagadkowych wydarzeń, które albo do tej pory nie zostały wyjaśnione w sposób racjonalny, albo i tak są przypisywane wizycie obcych cywilizacji. Jednym z ciekawszych zjawisk, o jakim wspominali alianccy piloci, marynarze oraz żołnierze jest tzw. „foo fighters”, czyli kule świetlne o niewyjaśnionym pochodzeniu, pojawiające się pojedynczo lub grupami w rejonie działań wojennych i często towarzyszące myśliwcom. Pierwsze doniesienia o nich miały miejsce w 1941 roku i pochodzą od załogi polskiego transatlantyku SS Pułaski. Już niecały rok później, bo w styczniu 1942, nad Los Angeles zauważono niezidentyfikowany obiekt latający, do którego – obawiając się wrogiego nalotu – otworzono ogień. Nie zestrzelono żadnego samolotu, a wydarzenie nazwano Bitwą o Los Angeles.
Namacalne dowody? A może tylko żart?
Nie jest to ani pierwszy (ani zapewne ostatni) przypadek pojawienia się regularnych kształtów na terenach uprawnych, bowiem pierwsze doniesienia na ich temat datuje się jeszcze na okres średniowiecza, kiedy to udeptane wzory przypisywano albo harcującemu diabłu, albo jakimś boginkom. Znaczny ich „wysyp” przypada na lata 70. ubiegłego stulecia, kiedy to w Wielkiej Brytanii pojawiały się najczęściej. Warto jednak zaznaczyć, że do ich tworzenia przyznały się dwie osoby (ewidentnie pochodzenia ziemskiego), wyjaśniając, jak za pomocą prostych narzędzi poradziły sobie z realizacją swojego planu.
Wszystko to mistyfikacja?
Z drugiej strony, jak wielkim przejawem pychy jest łudzenie się, że w ogromnym wszechświecie jesteśmy jedynymi inteligentnymi istotami? Żeby przekonać się na własnej skórze, co jest prawdą, a co nie, możecie wybrać się do Stanów Zjednoczonych i znaleźć Nevada State Route 375, znaną również jako Extraterrestrial Highway, co śmiało można przetłumaczyć jako pozaziemską autostradę. Jej nazwa nie wzięła się znikąd! To na niej statystycznie najczęściej dochodzi do obserwacji UFO.
Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z naszymi wpisami na blogu!