Festiwal Fantastyki 14.06.2024 Poznań
pl
GościeGuests Kup bilet

Geralt na prezydenta?! Czyli fakty i ciekawostki z wiedźmińskiego świata na 35. rocznicę Wiedźmina

Nie da się ukryć, że wielu fanów z niecierpliwością czeka na nadchodzący piątek, kiedy to będą mogli w spokoju zasiąść przed ekranami i ponownie zanurzyć się w uniwersum znanym nam z książek Andrzeja Sapkowskiego. A jak wielu z was zdaje sobie sprawę z faktu, że 16 grudnia 1986 roku, na łamach magazynu Fantastyka, pojawiło się opowiadanie Wiedźmin, w którym po raz pierwszy pojawił się Geralt z Rivii? Zatem… najsłynniejszy zabójca potworów obchodzi w tym roku trzydzieste piąte urodziny, co – w Polsce – dawałoby mu prawo do kandydowania na stanowisko prezydenta.

O wiedźminach słów kilka

Zapewne wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że morderczemu, wiedźmińskiemu treningowi oraz Próbie Traw poddawani wyłącznie chłopcy – głównie sieroty, często również ci oddani lub porzuceni przez rodziców, a także Dzieci Niespodzianki. Serię prób i mutacji przeżywa zaś ledwie trzech na dziesięciu z nich. W efekcie zyskują oni jednak szereg umiejętności, który zwiększa ich szanse na przeżycie walk z zabójczymi potworami: są bardziej wytrzymali i zwinniejsi, wiedźmińskie zmysły są o wiele bardziej czułe, ich metabolizm się zmienia, a dodatkowo zyskują ograniczoną zdolność do posługiwania się magią, co pozwala im korzystać ze Znaków. Mogą też korzystać z eliksirów, które na pewien czas zwiększają ich zdolności fizyczne, a jakie dla większości ludzi są skrajnie toksyczne i zabójcze.

Tak daleko posunięte zmiany organizmu nie przechodzą jednak bez echa: skutkiem ubocznym mutacji jest bezpłodność oraz charakterystyczne, kocie oczy. Nauka tłumienia emocji, często wspomagana przez korzystanie z mikstur, jest bezpośrednią przyczyną tego, że większość społeczeństwa postrzega wiedźminów jako pozbawionych emocji mutantów. Na co dzień pogardzani, nazywani odmieńcami i dziwadłami, są jednak chętnie wynajmowani do zabicia grasujących w pobliżach wsi potworów oraz odczynienia klątw i uroków. W takich przypadkach groszem sypią równie chętnie wieśniacy, co i możnowładcy, choć nie raz i nie dwa zdarzały się sytuacje, że po ubiciu monstrum zleceniodawca próbował się od konieczności zapłaty wymigać.

Wiedźmin, jaki jest – każdy widzi

Zabójcę potworów poznać można po noszonym przez niego medalionie – amulecie, ostrzegającym go przed magią i niebezpieczeństwami, ale również stanowiącym symbol cechowy, określający przynależność danego zabójcy potworów do jednej z wiedźmińskich szkół. Jeśli jednak to dla was mało, to wiedzieć musicie, że i po dwóch mieczach – noszonych na plecach – go rozpoznacie. Jedno z ostrzy wykonane zostało ze srebra i służy do zabijania potworów, którym kruszec ten często jest wybitnie nie w smak. Druga klinga wykuta zaś jest z żelaza, ale nie byle jakiego, a takiego, które pochodzi z meteorytu. To, jak głosi plotka, przeznaczone jest do walk z ludźmi, co ma z prawdą niewiele wspólnego – ot, niektóre monstra wrażliwe są po prostu na ten metal. Kute są one – jak mówi Zoltan – w Mahakamie, pod górą Carbon, zaś ostrzone i szlifowane – jak wspomina gnom Percival Schuttenbach – przez jego pobratymców i zgodnie z ich technologią.

Zarówno w sadze Andrzeja Sapkowskiego, jak i w stworzonych na jej podstawie grach mamy okazję poznać kilku wiedźminów, głównie należących do Szkoły Wilka: Lamberta, Eskela, Vesemira, Berengara oraz Geralta. Nadto warto wspomnieć, że Bonhart nosił – prócz wisiora z głową wilka – również takie z głową kota oraz gryfa, co pozwala domniemywać istnienie także wiedźmińskich szkół, których symbolem są te zwierzęta. Jeśli zaś chodzi o świat wirtualny, to w Wiedźminie 2: Zabójcy królów pojawia się przedstawiciel Szkoły Żmii – Letho z Gulety, w grze Wiedźmin 3: Dziki Gon wspomniana zostaje zaś Szkoła Niedźwiedzia, a dodatek Krew i Wino wprowadza Szkołę Mantikory. Nie da się ukryć, że różnią się one między sobą, a ich adepci nie zawsze za sobą przepadają – przykładowo, powszechnie uważa się, iż przedstawiciele cechu Kota postrzegani są jako szpiedzy, najemnicy i skrytobójcy, często lubujący się w rozlewie krwi.

Wiedźmin o wielu imionach

W rozmowie z Regisem – gdy wampir podaje mu swoje pełne miano – Geralt stwierdza, że sam chciał przedstawiać się jako Geralt Roger Eryk du Haute-Bellegarde, jednak Vesemir uświadomił go, iż jest to głupie i pretensjonalne. W efekcie wybrał sobie przydomek „z Rivii” i – choć nie był Riviańczykiem – nauczył się tamtejszego akcentu, by uprawdopodobnić swoje pochodzenie. Elfy oraz driady nazywały go Gwynbleiddem – Białym Wilkiem – przez wzgląd na jego specyficzny wygląd (jasna karnacja i siwe włosy, będące efektem ubocznym mutacji, którym został poddany) oraz przynależność do Szkoły Wilka. Prosta ludność, często kierowana uprzedzeniami i strachem, często nazywała Geralta Rzeźnikiem z Blaviken, z powodu masakry, którą urządził na targu tej wsi, wyżynając bandę Renfri.

szlachecki. W efekcie mógł posługiwać się przydomkiem Geralt z Rivii oficjalnie… no, przynajmniej tak długo, aż nie zdezerterował i nie stracił tytułu. Nie jest to jednak koniec imion, które nadawał sobie Geralt. Podczas uczty w Cintrze, w której trakcie wiedźmin poznaje Jeża z Erlenwaldu i wiąże swój los z Dzieckiem Niespodzianką – przedstawia się jako Ravix z Czteroroga. Twórcy gier nawiązują do tego w tytule Wiedźmin 3: Dziki Gon (w dodatku Krew i Wino), gdzie – podczas turnieju w Toussaint – nasz bohater może walczyć pod tym mianem. Co ciekawe, wtedy na jego tarczy znajduje się herb przedstawiający pannę w niebieskiej sukni, jadącej na niedźwiedziu, co bezpośrednio nawiązuje do herbu Rawicz, którym posługuje się Andrzej Sapkowski.

Zabójcza uroda czy okrutne kłamstwo?

Umiejętność władania magią – czy raczej: kontrolowania chaosu – przejawiała się zarówno u chłopców, jak i dziewczynek. Warto jednak nadmienić, że mało kto skazywałby córkę na lata nauki oraz liczne i bolesne przemiany ciała, gdy można było wydać ją dobrze za mąż. W efekcie czarodziejkami zostawały panny, które miały znikome szanse na znalezienie dobrej partii, jeśli tylko przejawiały predyspozycje do władania Mocą. Ich wygląd poprawiany był później za pomocą magii, która leczyła ich przypadłości: prostowała kręgosłupy, zrastała zajęcze wargi, wyrównywała nogi i naprawiała źle zrośnięte kości. Nie czyniono tego jednak, by ulżyć kobietom, a wyłącznie dla prestiżu. Yennefer z Vengerbergu, nim stała się znaną nam pięknością, była garbuską. Czarodzieje, podobnie jak wiedźmini, posiadają immunitet od chorób zakaźnych, choć zdarzają się w tej kwestii wyjątki – Triss Merigold nie miała go, nadto cierpiała na alergię na eliksiry. 

Trzeba przyznać, że obie czarodziejki posiadały również nieliche zdolności magiczne, z których korzystały. Yennefer w jednym z opowiadań Andrzeja Sapkowskiego – Granice możliwości – związana przez Rębaczy zdołała rzucić zaklęcie… nogą. Wyczynu tego nigdy później nie powtórzono. Czarnowłosa czarodziejka pomagała również Triss w rzuceniu Niszczącego Gradobicia Merigold – zaklęcia, które wywołało potężną burzę z gradobiciem, jaka pomogła uspokoić zamieszki w Rivii. Także i tego wyczynu nie udało się dokonać ponownie, czar nie został więc zarejestrowany, a ono samo uważane jest za efekt pomyłki przy rzucaniu zupełnie innego zaklęcia – obie czarodziejki plątały słowa i ich melodykę, a dodatkowo Triss mówiła niewyraźnie z powodu rany na ustach. 

Wiedźmina historia adaptacyjna

Nie jest żadną tajemnicą, że serial, którego drugi sezon pojawi się 17 grudnia na platformie Netflix, nie jest pierwszą ekranizacją przygód Geralta z Rivii. Zdecydowanie jest jednak tą bardziej udaną, choć i nasza może pochwalić się kilkoma aspektami, które udały się wyśmienicie, o czym mieliście już okazję przeczytać na naszej stronie . Wiecie jednak, że polska produkcja z 2001 roku miała pod górkę już od początku? W lipcu tamtego roku powstał Komitet Obrony Jedynego Słusznego Wizerunku Wiedźmina, który zebrał ponad sześćset podpisów pod protestem przeciwko obsadzeniu Michała Żebrowskiego i Grażyny Wolszczak w rolach głównych bohaterów – Geralta i Yennefer. Mało tego, Michał Szczerbiec – scenarzysta filmu – niedługo przed premierą wycofał się z produkcji i nie zgodził się na umieszczenie swojego nazwiska w napisach końcowych.

Nie jest żadną tajemnicą, że serial, którego drugi sezon pojawi się 17 grudnia na platformie Netflix, nie jest pierwszą ekranizacją przygód Geralta z Rivii. Zdecydowanie jest jednak tą bardziej udaną, choć i nasza może pochwalić się kilkoma aspektami, które udały się wyśmienicie, o czym mieliście już okazję przeczytać na naszej stronie . Wiecie jednak, że polska produkcja z 2001 roku miała pod górkę już od początku? W lipcu tamtego roku powstał Komitet Obrony Jedynego Słusznego Wizerunku Wiedźmina, który zebrał ponad sześćset podpisów pod protestem przeciwko obsadzeniu Michała Żebrowskiego i Grażyny Wolszczak w rolach głównych bohaterów – Geralta i Yennefer. Mało tego, Michał Szczerbiec – scenarzysta filmu – niedługo przed premierą wycofał się z produkcji i nie zgodził się na umieszczenie swojego nazwiska w napisach końcowych.

Opowieści o wiedźminie znalazła również swoje miejsce na deskach teatralnych, a konkretnie na scenie Teatru Muzycznego w Gdyni, gdzie we wrześniu 2017 roku odbyła się premiera musicalu Wiedźmin (na który wciąż możecie się wybrać!). Jeśli zaś na własnej skórze chcecie poznać trudy wiedźmińskiego treningu, to możecie wziąć udział w profesjonalnych LARP-ach, organizowanych przez Witcher School w kilku malowniczych, polskich zamkach – między innymi w Mosznej czy Grodźcu. 

Awatar autora

O autorze

Martyna Halbiniak

Twierdzi, że nie śpi, bo sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Jest też zdania, że czekolada nie pyta - ona po prostu rozumie. Wieczna studentka z wrodzoną niechęcią do dorosłości, bo lubi się ze swoim wewnętrznym nerdem... tfu, dzieckiem. Z zapałem godnym lepszej sprawy przetwarza kawę na literki. Lubi rodzynki w serniczku i cynamon w jabłeczniku.